Wtorek zaczął się jak każdy inny. Gdy rano się obudziłam, Niall spał obok. Wyczułam od niego alkohol i wiedziałam, że był z Zaynem w jakimś barze. Zapewne oglądali mecze. Po cichu ubrałam się i poszłam na dół. Niedługo później byłam w pracy. Te cztery godziny były bardzo nudne. Mój szef miał kilka spotkań i w ogóle nie pokazywał mi się na oczy. Ja za to przynosiłam jedynie kawę i odbierałam ważne telefony.
Teraz postanowiłam wyjść na lunch. Siedzę z Giovanną na kawie. Dawno się nie widziałyśmy, a dzisiaj była wręcz okazja. Korzystamy. Blondynka opowiada mi o wszystkim po kolei. O nowej pracy. Tak. Od dwóch tygodni jest tłumaczem w jakiejś dużej korporacji.
- A jak wam się układa? - pyta, upijając łyk kawy. Przygląda mi się, z nad czerwonych okularów. Ona bez nich nie byłaby sobą. Poza tym nic by nie widziała, ale dodają jej uroku.
- Jesteśmy teraz bardzo zajęci - odpowiadam krótko.
- Ale małżeństwo chyba ci dopisuje - zauważa. - Za to jednak dawno nie byłaś u fryzjera - cieszę się, że zmieniła temat. Nie chciałam rozmawiać o związku. A co do włosów, to miała rację.
Odruchowo zaplątuje kosmyk na palec. Rzeczywiście powinnam coś z nimi zrobić.
Muszę wyrównać końce. To powinno pomóc. Uśmiecha się jedynie i biorę łyk kawy.
Gdy moja przyjaciółka proponuje mi ciastko, odmawiam. Moja waga dalej stoi w miejscu, a powinna spaść. Może zacznę pływać? Mamy w końcu basen. Godzina wieczorem to nie jest dużo.
- Chyba musisz iść - mówi smutno, widząc godzinę.
- Och - zrywam się jak oparzona. - Tak. I to już. Papa kochanie - całuje jej policzek i wybiegam.
W pośpiechu wracam do firmy. Dobrze, że kawiarnia nie była tak daleko. Wpadam do środka. Spotkanie mojego szefa powinno się skończyć. Pędzę do windy na czarnych szpilkach. Metalowe drzwi otwierają się przede mną, kiedy nerwowo naciskam przycisk. Stoi tam. Opiera się o ścianę z ręką w kieszeni i pisze coś w czarnym iPhonie.
Przerzuć kartkę, zaryzykuj, bądź dziwakiem
Nie idź ścieżką, własną depcz, otwórz głowę
Zanim powiesz, zrozum, bądź
Nigdy nie burz, buduj, twórz
Smakuj, milcz, myśl i czuj
Może zapatrzony w ekran po prostu mnie wyminie.. Co ja gadam? Przecież i tak musiał zauważyć moją nieobecność.- Witaj - mówi, kiedy drzwi się zamykają. - Jak przerwa? - chowa telefon i staje za moimi plecami, co obserwuje w lustrze.
- W porządku. Wypiłam kawę z przyjaciółką, dawno nie rozmawiałyśmy. - mówię jak na spowiedzi.
Kładzie ręce na moje biodra. Drżącą dłonią wybieram odpowiednie piętro. Nie wydaje się być zły, czym mnie zaskakuje. Patrzę na niego przez chwilę w odbiciu, a później przenoszę wzrok na swoje dłonie. Czuję zdenerwowanie. Znów jesteśmy sami. A on jest tak blisko. Mężczyzna przesuwa dłonie na mój brzuch, coraz wyżej. Mam na sobie koszulę, a on sprawnie rozpina dwa pierwsze guziki. Ujmuje w dłonie moje piersi. Wzdycham cicho i odchylam głowę do tyłu opierając ją o jego tors. Dzięki szpilkom jestem prawie jego wzrostu.
Winda jedzie, a ja modlę się, aby nikt nie wsiadł. Błagam. Niech to trwa. Louis wsuwa palce za koronkę czarnego stanika.
O jezu.. Już za chwilę mnie dotknie. Poczuje jego ciepłą skórę na swojej.
- Byłaś niecierpliwa? - pyta, przejeżdżając językiem tuż za moim uchem. Palcami zaczyna drażnić moje sutki.
- Bardzo. - zaciskam palce na jego udach. - Jak dobrze..
Zabiera jedną rękę, tylko po to aby zatrzymać windę. Od razu czuję ciepło w podbrzuszu. Spędzimy tu jeszcze chwilę. Właśnie tego chciałam.
- Kogo pragniesz? - jego ręce zaciskają się na obu piersiach. Mocno zaczyna je masować. Napiera kroczem na moją pupę. Czuję jego wzwod.
- Ciebie tato - jęczę czując coraz większe napięcie w całym swoim ciele.
- Co chcesz, żebym zrobił? - zadaje kolejne pytanie. Pociąga za poły bluzki i rozpina ją. Nie przejmuję się urwanymi guzikami.
- Cokolwiek..
- Musisz mi powiedzieć. Inaczej przestanę - przygryza płatek mojego ucha. Widzę siebie w lustrze. Rozpalona do granic. W podartej koszuli. Z podnieceniem w oczach.
- Chce cię w sobie. Chcę cie czuć.
- A ja nie chcę sprawić, że będziesz miała wyrzuty sumienia, moja księżniczko - szepcze, skubiąc zębami moją szyję.
- Już go zdradziłam. - mówię przełykając ślinę.
- Więc skoro chcesz znów, nie będę stał ci na drodze. - odpowiada i przypiera mnie do ściany. Opieram ręce, kiedy zsuwa moje spodnie. Zaczyna się o mnie ocierać. - Wiesz, co to suchy seks? - pyta.
- Ale znowu to ja muszę być naga - sapię.
- Dalej jesteśmy w windzie, moja piękna - przypomina.
Jego określenia względem mnie tylko pogłębiają mnie w myśli że chce dbać o relacje między nami ją kontynuować. Więc ja też tego chcę. Chcę więcej. Zamykam oczy, gdy będąc ubrany wykonuje płynne ruchy, pomagając mi osiągnąć szczyt.
- Szybciej - proszę będąc na skraju.
Jego palce, które wślizgują się do mojej bielizny, zupełnie mnie zaskakują. To nimi pomagając sobie, prowadzi mnie wysoko. Do rozkoszy. Do przyjemności. Dochodzę bardzo długo,aż urywa mi oddech. Moje nogi drżą. Moje ciało drży.
- To było.. - brakuje mi słów.
Mężczyzna odwraca mnie do siebie. Przypiera moje ciało mocno do ściany i wpija się w me usta. Całuje mnie zachłannie. Namiętnie.
Oddaję każdy pocałunek jeszcze go pogłębiając. Oplatam szyję mężczyzny i przyciągam go jeszcze bliżej. Nawet nie wiem, kiedy ruszamy na górę. Nasze usta wciąż są złączone, a języki prowadzą bitwę. Louis przesuwa rękoma po moich plecach.
- Nie mam koszulki - sapię przy jego wargach.
- Pójdziesz ze mną do gabinetu - odpowiada. - Mam tam kilka koszul. Ubierzesz jedną i wpuścisz do spodni. - wyjaśnia. Winda zatrzymuje się.
- A jak kogoś spotkamy? - panikuje.
- Uwierz mi. Nikogo tam nie ma. Poza tym nie odważyłby się odezwać słowem - zapewnia mnie i wychodzi.
Idę za nim posłusznie do gabinetu. Otwiera przede mną drzwi. Szybko wchodzę do środka. Jestem podniecona myślą o noszeniu koszuli Louisa. Powinnam się nieco powstrzymywać. Za chwilę znów zacznę przebierać nogami. Ja tu muszę pracować. Mężczyzna podchodzi do wbudowanej szafy. Nie jest duża. Rzeczywiście, gdy ją otwiera wisi tam kilka koszul, spodni i dwie marynarki. Brunet ściąga jeden materiał z wieszaka. Jest granatowa z czarnymi guzikami. Podchodzi do mnie. Podaje mi koszulę, abym ją przytrzymała. Powoli zsuwa podarty materiał mojej bluzki. Całuje moje ramię.
- Och, jesteś taka kusząca skarbie - szepcze i bierze czystą koszulę, zakładając ją.
- Jest za duża - chichoczę. Mam doskonały humor.
- Tylko trochę - uśmiecha się do mnie. Zapina mi guziki.
- Kiedy będę mogła ci ją oddać? - przekrzywiam głowę patrząc na niego.
- Mieszkamy w jednym domu. Na pewno zdążysz - przyciąga mnie do siebie. - Wracaj do pracy. Później porozmawiamy.
- Mogę buzi? - uśmiecham się delikatnie.
W odpowiedzi jedynie się pochyla. Cmokam go w usta, a później czułe całuję. Po tym chowam koszulę do spodni i bez słowa wychodzę.
Siadam za biurkiem zaspokojona i gotowa do pracy. Odsuwam od siebie wszystkie myśli.
~Louis~
Zamykam oczy, odchylając się na fotelu. Teraz juz wiem czemu tak jej nienawidziłem. Bo mój syn mógł ją mieć, a ja nie. Dobrze wiem, że nie powinienem się do tego posuwać. Jednak czasem coś jest silniejsze. Próbowałem. Izolowałem ją od siebie. Byłem chłodny, niemiły...Nie daję rady. Teraz wpadła w moje ręce i nie dam tak łatwo jej odejść. Zaprzestać. Chcę całować każdy centymetr jej nieskazitelnej skóry. Chcę pieścić jej najczulsze miejsca. Chcę też, aby poznała mój świat. Świat perwersji. To nie będzie trudne. Ona...ona tego chce.Wzdycham i przeczesuję palcami włosy. Co dalej? Niall jest zakochany w swej pięknej żonie. Nie odbieram jej, ale nie odpuszczę. Na razie będzie to wielka tajemnica. Moje wyrzuty są obecne, lecz wiem, że robię dobrze. Myślę o sobie? Po części. Ale przecież ona mnie pragnie. Jest jej dobrze. Więc myślę tez o mojej pięknej Laillen. To będzie skomplikowana relacja, ale w życiu trzeba ryzykować. Podejmuję się tego.
Jest tuż przed czwartą gdy słyszę pukanie do drzwi. Mówię proszę i dostrzegam głowę Laillen. Nie wygląda na zadowoloną.
- Mąż przyjechał? - pytam obojętnie, otwierając maila.
- Jakaś pani.. Dała mi dosadnie odczuć że ma się z Panem zobaczyć.
- O nie - zrywam się z krzesła, zostawiając ofertę konferencji w Seattle otwartą. - Wpuść - dodaję i zapinam marynarkę.
Znika za drzwiami, a po chwili wchodzi Sarah.
- No nareszcie. Cześć kochany.. - szatynka mocno mnie całuje zapewne zostawiając na moich wargach Czerwoną szminkę.
Odsuwam ją i zły mierzę wzrokiem. Z kieszeni wyjmuję wypustkę, aby dokładnie przetrzeć usta.
- Nie zapędzaj się. Mów co masz do powiedzenia i idź, bo jestem zajęty - warczę.
- Hej, może grzeczniej. Już wystarczająco źle potraktowała mnie Twoja pożal się boże sekretarka.
- To jest moja synowa i potraktowała cię wręcz za dobrze. - opieram się o biurko i przesuwam palcem po myszce. Delegacja na dwa - trzy dni, nie byłaby zła.
- Louis do cholery - słyszę jej zły głos.
Nawet nie przenoszę na nią wzroku. Nie rozumiem ile trzeba mieć tupetu aby się tak zachować. Prycham pod nosem.
- Jeszcze parę dni temu byłeś bardzo chętny do spotkań ze mną - zamyka mi laptopa.
- Już nie jestem. Tyle? To tam są drzwi. Może trafisz.
- Nie masz prawa tak do mnie mówić. - wbija paznokcie w mój podbródek podnosząc go.
Łapię jej nadgarstek i pociągam w dół. Moja dłonie z łatwością chwyta jej obie. Odpycham się od biurka i wyprowadzam ją. Sięgam jeszcze po torebkę z kanapy i rzucam nią w kobietę. Zawsze jestem grzeczny do kobiet, nawet kiedy mnie irytują. No tej nie zdzierżę.
- Hej, może grzeczniej. Już wystarczająco źle potraktowała mnie Twoja pożal się boże sekretarka.
- To jest moja synowa i potraktowała cię wręcz za dobrze. - opieram się o biurko i przesuwam palcem po myszce. Delegacja na dwa - trzy dni, nie byłaby zła.
- Louis do cholery - słyszę jej zły głos.
Nawet nie przenoszę na nią wzroku. Nie rozumiem ile trzeba mieć tupetu aby się tak zachować. Prycham pod nosem.
- Jeszcze parę dni temu byłeś bardzo chętny do spotkań ze mną - zamyka mi laptopa.
- Już nie jestem. Tyle? To tam są drzwi. Może trafisz.
- Nie masz prawa tak do mnie mówić. - wbija paznokcie w mój podbródek podnosząc go.
Łapię jej nadgarstek i pociągam w dół. Moja dłonie z łatwością chwyta jej obie. Odpycham się od biurka i wyprowadzam ją. Sięgam jeszcze po torebkę z kanapy i rzucam nią w kobietę. Zawsze jestem grzeczny do kobiet, nawet kiedy mnie irytują. No tej nie zdzierżę.
- Lail wskaż pani wyjście - mówię do brunetki. - I przyjdź do gabinetu zaraz. Mam sprawę.
Kiwa głową patrząc to na mnie, to na kobietę zaskoczona.
Nie dziwię się. Jedna wściekła, druga zdziwiona. Zaciskam zęby powstrzymując się od komentarza. Wchodzę do pomieszczenia. Jak w jednym momencie można wyprowadzić człowieka z równowagi.
A miałem taki dobry humor. Idealny wręcz. Strącam ręką segregatory z biurka.
Do środka jak oparzona wbiega Laillen. Nie chcę jej wystraszyć. Za wszelką cenę muszę się uspokoić. Inaczej wezmę ją na tym biurku.
- Co się stało? - patrzy na rozwalone dokumenty.
Kiwa głową patrząc to na mnie, to na kobietę zaskoczona.
Nie dziwię się. Jedna wściekła, druga zdziwiona. Zaciskam zęby powstrzymując się od komentarza. Wchodzę do pomieszczenia. Jak w jednym momencie można wyprowadzić człowieka z równowagi.
A miałem taki dobry humor. Idealny wręcz. Strącam ręką segregatory z biurka.
Do środka jak oparzona wbiega Laillen. Nie chcę jej wystraszyć. Za wszelką cenę muszę się uspokoić. Inaczej wezmę ją na tym biurku.
- Co się stało? - patrzy na rozwalone dokumenty.
Podchodzi do nich i zaczyna składać.
- Dziwka. Pierdolona dziwka - syczę pod nosem. - Nie ważne. Mam propozycję - kucam pomagając jej.
- Tak? - patrzy na mnie przelotnie nie przerywając sprzątania.
Kończymy to razem. Podchodzimy do kanapy. Sadzam ją plecami do siebie. Siedzi lekko bokiem. Przeczesuję palcami jej długie włosy.
- Dziwka. Pierdolona dziwka - syczę pod nosem. - Nie ważne. Mam propozycję - kucam pomagając jej.
- Tak? - patrzy na mnie przelotnie nie przerywając sprzątania.
Kończymy to razem. Podchodzimy do kanapy. Sadzam ją plecami do siebie. Siedzi lekko bokiem. Przeczesuję palcami jej długie włosy.
- Daj gumkę - mówię. Nosi ją na nadgarstku.
Niepewnie ściąga ją przez palce i podaje mi. Pochylam jej głowę i związuję koka. W końcu zabieram ręce, odkładając je na kolana.
- Pojedziesz ze mną w delegację do Seattle - wyjaśniam.
- Nie jestem bardziej potrzebna tutaj? - odwraca się w moją stronę.
- Nie. Musisz mi asystować - mówię wolno. Nie wyobrażam sobie bez niej tych trzech dni.
- Dobrze. Rozumiem.
Uśmiecham się. Świetnie. Nie wypuszczę jej z łóżka. Wydaje się być taka ufna. Uśmiecha się za każdym razem widząc mnie uśmiechniętego. Mimo wszystko jest niewinna. Wplątała się w moją grę, ale ona to taki anioł bez skrzydeł.. Głaszczę jej policzek. Piękna. Składam na ustach brunetki pocałunek.
- Nie jestem bardziej potrzebna tutaj? - odwraca się w moją stronę.
- Nie. Musisz mi asystować - mówię wolno. Nie wyobrażam sobie bez niej tych trzech dni.
- Dobrze. Rozumiem.
Uśmiecham się. Świetnie. Nie wypuszczę jej z łóżka. Wydaje się być taka ufna. Uśmiecha się za każdym razem widząc mnie uśmiechniętego. Mimo wszystko jest niewinna. Wplątała się w moją grę, ale ona to taki anioł bez skrzydeł.. Głaszczę jej policzek. Piękna. Składam na ustach brunetki pocałunek.
- Pragnę cię...- mówię.
- Więc bierz - tym razem to ona łączy nasze usta.
- Więc bierz - tym razem to ona łączy nasze usta.
~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~
Cześć! Wstawiam rozdział i pytam. KTO JEDZIE DZIŚ NA EDA? Zawsze warto się spotkać :)
Zapraszam na Madhouse
Wow! Czekam na nn :***
OdpowiedzUsuńKocham ♡
OdpowiedzUsuńboski boski <3 ja bym chciała ale nie ma jak :(
OdpowiedzUsuńjedziesz na Eda?? :( :( Ja tez chce! Uwielbiam tą akcję to jest wspaniałe! Zaczelam czytac wszystkie twoje ff :D wkrecilas mnie ^^
OdpowiedzUsuń3 dni! Haha pojadą razem na 3 dni! Wow! Bedzie się działo! Świetny!
OdpowiedzUsuńŚwietny <333
OdpowiedzUsuńCudne cudo!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta!!
<3
Boski ! ;*
OdpowiedzUsuńNa delegacji będzie ciekawie haha. Genialny, cudowny ifsjshxddxdd ♡
OdpowiedzUsuńMatko boski rozdział ❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie czy Niall nic nie podejrzewa, przecież ich zachowanie względem siebie się zmieniło
Lail jest boska, uwielbiam ja :*
Życze weny i do następnego :*
O i zdaj nam relacje jak było na Ed'zie :)
super :)
OdpowiedzUsuńBędzie zabawa (i to ostra) będzie się działo i nocy będzie mało... <3
OdpowiedzUsuńUlalala 3 dni orgii mmm ^^
Ściskam
You Belong With Me
Muszę powiedzieć, że niezłe opowiadanie :D Przeczytalam wszystko z rumieńcami na twarzy i chcę więcej! xD
OdpowiedzUsuńSzybko pisz kolejny rozdział! ♥
(mailstory-1d.blogspot.com)
Mega rozdział <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next i zapraszam do mnie -> http://whereyoubelongimaginy.blogspot.com/p/spam.html
❤❤❤
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńAww