Pokój jest czerwony. Wystrój jest trochę gotycki. Ciężkie, dębowe meble. Komody i łóżko są czarne. Podłogę pokrywa czerwona wykładzina. Są dwa okna, ale są zasłonięte zasłonami. Światło daje jedynie żyrandol...trochę jak w zamku. Podczas gdy Niall jest z Martinem u Zayna, my stoimy tu. Zakładam ręce na piersi robiąc krok do tyłu. To nieco przytłaczające. Wiedziałam, że ma różne zabawki. Ale nie wiedziałam o tym pokoju.
W tym pomieszczeniu po prostu w powietrzu unosi się zapach seksu.
To jest ten świat. Świat Louisa. Tutaj ucieka. - Możemy iść. Chodź - bierze mnie za rękę i lekko pociąga w stronę drzwi.
- Więc.. to wszystko dzieje się tutaj? - wyślizguję się z jego uścisku.
- Tak - szepcze, patrząc na mnie niepewnie. Nie wie jak na to reaguje.
- Całkiem ładnie - wzruszam ramionami.
- Chodźmy juz - nalega. - Nie musimy tu być. Wezmę parę rzeczy...To znaczy, jeśli masz ochotę.
- Mogę zajrzeć do tych szaf? - odwracam głowę w jego stronę.
Wzrusza ramionami, przyglądając mi się. To chyba znaczy tak.
Posyłam mu uśmiech i ruszam przed siebie. Podchodzę do mebla stojącego najbliżej. Zagryzam wargę i wysuwam środkową szufladę.
Zaglądam do środka, ciekawa tego co zobaczę. To szafka z wibratorami. Różnymi. Ale jest też kilka par kulek.
Nic czego bym już nie widziała. Niewzruszona zamykam szufladę i wysuwam jedną niżej.
Widzę w nich jakieś spinki. Nie. Klamerki. Na co? Pełno kajdanek. Jakieś...zatyczki.
Marszcze brwi i zamykam to. Nie ruszam nic więcej i wracam do mężczyzny. Czeka na mnie z rękoma w kieszeniach. Jeszcze nie przebrał się z garnituru.
- Idziemy? - pytam luźno.
Łapię moja rękę i podnosi. Delikatnie całuje nadgarstek.
- Nie chcę cię zmuszać do bycia tu, chociaż chcę żebyś była tutaj ze mną.
- Nie dziś.
- Chodźmy kochanie - wyprowadza mnie z pokoju. Zamyka drzwi i chowa klucz. Biorę głęboki oddech. Już wiem. Nic więcej nie ukrywa. Piszczę gdy przyciąga mnie i zachłannie całuje.
Oplatam jego kark i oddaję pocałunek.
Pocałunki są czymś co mogę robić nawet kiedy jestem zmęczona. Najchętniej położyłabym się z nim teraz i oddała przyjemności. Ale przecież nie możemy. Lou odsuwa się trzymając mnie za ręce.
- Mam ochotę popływać i po prostu porozmawiać. Dołączysz do mnie o północy? - pyta spokojnie.
- Ale uratujesz mnie jeśli zasnę w wodzie.
- Ciebie zawsze - mruczy, ostatni raz mnie całując.
Gdy się odsuwa czuję pustkę. Tym bardziej że czuję iż wizyta w tym pokoju nieco mnie podnieciła. Bez skrupułów podciągam trochę spódnicę, jednak tak że nie widać mojego krocza i zsuwam majtki dzięki czemu Louis może zobaczyć czerwone stringi. Biorę jego dłoń i wkładam dwa palce do ust cały czas patrząc mu w oczy. Po dłuższej chwili przenoszę dłoń bruneta na moją kobiecość.
Przechodzi mnie dreszcz. Zima i podniecenia. Patrząc na mnie wciąż tym samym spojrzeniem, rytmicznie wsuwa i wysuwa zgięte palce.
Odchylam głowę do tyłu, a moje dłonie trzymają jego jedną mocno dociskając jeszcze głębiej.
- Ktoś chyba chce przejąć kontrolę. Ręce w moje włosy, albo przestanę a ciebie zwiążę i zrobisz nic. - ostrzega kucając. Nie zaprzestaje ruchów ręki. Jego usta całują moje uda. Czuję jak ciągnie zębami za koronkowy koniec pończochy. Nigdy nie ubrałabym się tak do pracy. Nigdy wcześniej. Teraz mam dla kogo.
Wplątuje swoje palce w jego włosy choć nie podoba mi się pomysł, że nie mogę już mu pomagać.Wtedy doszłabym szybciej. Jak dobrze, że na tym piętrze jesteśmy zupełnie sami. Nikt nas nie zobaczy. Louis uderza o wrażliwe punkty we mnie.
- Tak.. właśnie tutaj tatusiu!. - Tylko ściana ratuje mnie przed upadkiem.
Zamykam oczy i ciężko oddycham. O matko...Za chwilę osiągnę szczyt. Jeszcze trochę i...Wybucham wszystkimi emocjami. Tak dobrze.. Ten mężczyzna potrafi sprawić że czuję się jak w raju. Uśmiecham się leniwie gdy staje na przeciw mnie.
- Proszę - opiera rękę o ścianę, a palce które smakują mną wsuwa do moich ust. - Ssij i zobacz jak smakujesz mała.
Zamykam na nich usta i zataczam językiem kółka w okół. Zasysam policzki wysuwając powoli jego palce.
- Robisz się perwersyjna - zauważa z błyskiem w oku. Całuje krótko moją szyję i odsuwa się.
- Po prostu... potrzebuje ciebie z całym twoim dobytkiem - mówię mając na myśli oczywiście jego gadżety, a nie pieniądze.
Unosi brew i opiera dłonie po obu stronach głowy. Zamyka oczy, wyglądając na zamyślonego.
- To miła odmiana - mówi ciszej.
Staję na palcach i dosięgam jego ust.
- Chcesz żebym się odwdzięczyła czy mam już iść?
- Chcę być w tobie - szepcze. - Ale chcę żebyś dziś wieczorem po prostu ze mną porozmawiała. Potrzebuję cię.
- Coś się stało? - mój entuzjazm gaśnie, a wzrok uważnie skanuje jego twarz.
- Nie. Po prostu cię potrzebuję. Nie rozmawiałem z kobietą...od dawna - wyjaśnia.
- Zawsze możesz ze mną porozmawiać - teraz jedynie muskam jego usta.
- Och Lail - przyciąga mnie i zamyka w ramionach.
Bije od niego przyjemne ciepło, które całe chłonę. Przytulam głowę do jego klatki. Tak też jest czasem dobrze.
- Pójdę, Niall mógł już wrócić..
- Północ - mówi, puszczając mnie.
Louis zmierza do sypialni, a ja schodzę na dół. W holu widzę męża. Trochę się chwieje.
- Piłeś? - jestem bardzo zdziwiona.
- Może troszkę - pokazuje na palcach i uśmiecha się krzywo. - Skarrbie. Jutro mam egzaamin - stara się brzmieć wyraźnie - a jedziecie z tatą do babci. Nie będzie mnie.
- Co z Gio? - jestem już lekko zdenerwowana.
- Wszystko dobrze - wzrusza ramionami i kładzie mi ręce na biodra. - Chodź spać.
- Nawet się nie wybieraj do sypialni. - Mówię stanowczo. - Niall jak mogłeś? Zayn jest pewnie w podobnym stanie, a nie ufam mu ani trochę.
- Nie piłem z nim - wyjaśnia, unosząc ręce do góry. - Byłem na piwie, Martin się gdzieś zawieruszył, wiesz?
- Przez ciebie kolejną noc nie będziemy się kochać - to dobra okazja żeby zwalić winę o to na niego.
- Nie wiem w czym widzisz problem - odpowiada obrażony jak dziecko. - Jestem tylko trochę pijany - na potwierdzenie słów się kołysze.
- Jesteś winien zaniku pożycia małżeńskiego pijaku. - odwracam się i idę na górę. Jednak nie daje mi i wracam po niego pomagając mu dojść do sypialni.
Sadzam go na łóżku i ściągam mu koszulę. W czasie tego myślę o jutrzejszej kolacji. W domu Tomlinsonów. Nie wiedziałam nic na ten temat. Myślę że skoro Niall nie jedzie, ja również nie powinnam.
Ale pewnie zostanę przekonana przez Louisa. Jeszcze nigdy tam nie byłam, ale poznałam ich. To bardzo dobrze ustatkowani ludzie. Trochę się tego obawiam. Nie chcę nawalić. Często popełniam błędy.
Odkładam niebieską koszulę i kucam zajmując się spodniami.
- Wiedziałem, że masz ochotę - patrzy na mnie z góry, uśmiechając się szeroko.
- Nie denerwuj mnie - burczę w jego stronę.
Przestaje się uśmiechać. Pomaga mi zdjąć spodnie.
Zadowolona prostuje się gdy mężczyzna leży już w samych bokserkach.
- Dobranoc - posyłam mu delikatny uśmiech.
- Pa - burczy w poduszkę i przykrywa się kołdrą.
Kręcę tylko głową i sięgam po komórkę dzwoniąc do przyjaciółki.
Muszę wiedzieć, czy wszystko dobrze. Czekam aż odbierze, szukając kostiumu w komodzie.
- Hej - mówi.
- Gio, cześć - mówię nieco spokojniejsza.
Odebrała, a to najważniejsze. Myślę, że nic jej nie zrobił.
- Co chcesz? - pyta.
- Wszystko w porządku? Jesteś zła?
- Nie jestem. Po prostu nie chcę, żebyś się martwiła. Masz swoje problemy i... nie jestem ślepa - chichocze.
- Co? O czym ty mówisz?
- Pan Tomlinson i ty. Te spojrzenia. Załatwił ci ochronę większą niż sobie i synowi. Może tobie to bez znaczenia, ale on wariuje na twoim punkcie na swój sposób - wyjaśnia.
- Gio o czym ty... Jak w ogóle mogłaś tak pomyśleć? - robi mi się gorąco.
- Ja to po prostu widzę. I trochę szkoda mi seniora ale skoro jesteś szczęśliwa z juniorem to on tez będzie szczęśliwy. Muszę kończyć. Zayn..- wyjaśnia i rozłącza się.
No to już wiem o czym będę musiała pogadać z Lou. W pół do dwunastej schodzę na dół w szlafroku pod którym mam bikini.
~Louis~
Chodzę po brzegu basenu, zapalając świeczki. Nie jestem romantyczny. Tak jest oszczędniej. Boże kogo ja próbuję oszukać. Dla tej dziewczyny mam ochotę czasem być czuły. Ona na to zasługuje, a mnie to nic nie kosztuje. Trochę starań i dzięki temu mogę widzieć piękny uśmiech Laillen. Rzucam zapalniczkę na mały stolik i biorę kieliszek z szampanem. Upijam łyka, podchodząc do okna, przez które obserwuję ogród.
Bóg wie, co się kryje w tych słabych i pijanych sercach
Pewnie sam całował dziewczyny i doprowadzał je do płaczu.
- Ogień obok wody? - słyszę przy drzwiach.Uśmiecham się pod nosem. Wzruszam ramionami i odwracam się, pijąc alkohol.
- Metafora - odpowiadam.
- Niall jest kompletnie pijany. Włóczył się gdzieś, pił nie wiadomo gdzie. Był u Zayna, ale boję się, że wcale nie... - gadać jak najęta.
- Był z Martinem - przypominam jej i podchodzę bliżej. - Nie martw się. Martin zapewnił mnie, że dziewczynie nic nie było, a ten cały Zayn był spokojny.
- Przy nich - obejmuje się ramionami.
Patrzę na nią łagodnie. Nie jestem idiotą. Martin również. W ich mieszkaniu zostawił dwa podsłuchy. Wszystko jest pod kontrolą.
- Ufasz mi? - pytam.
Patrzy na mnie tymi dużymi oczami i kiwa głową. Podchodzę do niej. Jest niepewna. Ale ja nie chcę, żeby była skrzywdzona, więc dbam o bezpieczeństwo Giovanny.
- Chodź - mówię i idę w stronę foteli.
Trzymając moją dłoń idzie za mną krok w krok. Jest na boso w czarnym, krótkim szlafroku. Staram się nie zwracać na to uwagi, chcę porozmawiać. Naprawdę. Po prostu.
- Muszę ci coś powiedzieć.. - słyszę. Jej głos nieco drży.
- Więc słucham - patrzę na nią niepewnie. - Chyba, że chcesz powiedzieć "koniec", to tego nie mów.
- Mówię ...znaczy... - patrzy wszędzie tylko nie na mnie. -.. musimy trochę zwolnić, przystopować.
- O co tak naprawdę chodzi Laillen? - bez skrupułów łapię jej twarz w dłonie. - Spędzasz z Niallem wiele czasu, każdą noc. Masz nas dwóch. Ja mam tylko ciebie.
Wzdycham głośno.
- Wiem. Zacznie być bardziej, kiedy się odsuniesz - wyjaśniam.
Bóg wie, co się kryje w tych słabych i pijanych sercach
Pewnie zapukała do nich samotność
Nikt nie musi być samotny, och, uratuj mnie
Zależy mi na niej i to boli, kiedy jest obok, ale nie mogę jej dotknąć. Pocałować. Wziąć za rękę. Nie chcę go ranić.- Po prostu się boję - wyjaśnia cicho.
Całuję jej czoło i ciągnę na fotel. Siada między moimi nogami. Chcę, żeby się uspokoiła. Żeby przy mnie czuła się bezpiecznie. Nie zamierzam jej skrzywdzić. Owszem, chcę posiąść ją w pokoju seksu, ale nie teraz. Nie kiedy ona nie jest w stanie.
- Więc... chciałeś porozmawiać o czymś konkretnym? - zadaje słabo pytanie.
- Tak - odpowiadam, całując jej ucho. Uwielbiam jej zapach. Jest cudowna. - Chcę cię zapisać na najlepszą uczelnię. A poza tym chciałbym, abyś jutro towarzyszyła mi na kolacji z rodzicami. Ah i jest jeszcze jedna sprawa - dodaję. - Opowiedz mi o sobie i o tym, dlaczego chcesz ze mną być. Jak można to tak nazwać.
- Właśnie - przypomina jej się. - Wydaje mi się że nie powinnam jechać skoro Niall nie może.
- Moja mama nie odpuści. Chce cię lepiej poznać. Masz zastąpić go. A ja skorzystam - uśmiecham się i zdejmuję jej szlafrok. - Zamknij oczy i opowiedz.
- Ale studia.. przecież już rozmawialiśmy na ten temat. - podnosi się lekko i w efekcie po długim kręceniu się klęczy przodem do mnie.
Uśmiecham się i kładę ręce na jej biodra. Nie odpuszczę. Będzie się rozwijać.
- Przyznaj się. Chcesz mnie zobaczyć w fartuchu. - dźga mnie palcem w tors.
- Tak. Dokładnie. A potem ten fartuch zdjąć i zobaczyć czerwoną bieliznę. I przelecieć na biurku w gabinecie - stwierdzam patrząc w jej oczy.
- Zboczeniec. Louis.. to wszystko między nami opiera się tylko na tym? Chodzi o sex? - pyta bawiąc się moimi palcami.
- Nie - potrząsam głową zdziwiony. - Tak uważasz? Po tym jak powiedziałem ci, ze nie umiem tego przerwać? Do seksu jest wiele chętnych.
- Przepraszam - mówi skruszona.
- Za to ty nie powiedziałaś mi dlaczego chcesz ze mną być. I czy to dla ciebie opiera się na jednym - mówię, przesuwając palcami po wewnętrznej stronie jej dłoni.
- Fascynujesz mnie. Zarówno pod względem seksualnym jak i innym. Chciałabym czasem znać twoje myśli. Zwłaszcza gdy dotyczą mnie, zwłaszcza gdy twój humor... no wiesz. Często nie wiem co robię źle, a nie chce cię rozczarowywać. Czuję się wtedy okropnie.
- Nic nie robisz źle - odpowiadam, głaszcząc jej miękkie, brązowe włosy. - Łatwo się denerwuję, kiedy nie słuchasz, a kiedy wiem, że tak naprawdę będzie lepiej. To też chodzi o sprawy bezpieczeństwa. Próbuję zrobić wszystko, abyś nie czuła zagrożenia, które teraz się pojawiło.
- Nawet Niall nie wie o co chodzi - brunetka skubie nerwowo skórę na swoich udach.
Dzisiaj na schodach była o wiele pewniejsza. Teraz jest taka nieśmiała, skromna. Lubię jej oblicza. Drapieżne, ale i te delikatne.
Wzdycham. Sam nie wiem o co chodzi. Ktoś bardzo chce uprzykrzyć mi życie. Najpierw dostał George. Potem moje auto spłonęło. Nie wspominałem o tym.
- Nie chciałabym żeby coś ci się stało.. - dotyka mojej twarzy i po chwili mnie całuje.
Wplatam palce w jej włosy i przyciągam jeszcze bliżej. Mój język walczy z jej. Nie daje mi szansy na odsunięcie się gdyż po prostu siada na mnie okrakiem. Zsuwam z jej ramion całkowicie czarny, satynowy materiał. Pocałunki, którymi się obdarzamy są zachłanne i namiętne.
- Mieliśmy pływać - sapie między moje wargi.
- Właśnie to mam zamiar robić - podnoszę się i stawiam ją na nogach.
Uśmiecha się do mnie i ostatni raz cmoka moje usta po czym rusza w stronę wody. Wchodzę za nią. Co przepłynie kawałek, to wraca, aby mnie pocałować. Ze śmiechem oddaję jej słodkie pocałunki. Czuję się jak nastolatek. I muszę przyznać, że czasem fajnie wrócić do tego wieku.
Zero problemów. Zero stresu. Zabawa, miłość. Taka ucieczka.