piątek, 20 lutego 2015

|08| Teenage dirtbag.


Jestem tylko nastoletnim frajerem skarbie
Tak, jestem nastoletnim frajerem skarbie
~Laillen ~ 
Jest środek nocy. Tylko wtedy mogłam wyjść z sypialni. Wiedziałam, że mój mąż śpi. Miałam chwilę wahania, ale tu przyszłam. Sypialnia Louisa jest w ciepłych kolorach.
Louis znajduje się nade mną całując moją szyję. Ja jednak nie jestem na razie w stanie skupić się na tym. Ciągle myślę o śpiącym Niallu. A jeśli otworzy oczy? Jeśli zobaczy, że mnie nie ma i zacznie szukać? Nie może się dowiedzieć o tym wszystkim. Tak bardzo się tego obawiam. Nie mogę go stracić. Nie jestem na to gotowa.
To jak mieć ciastko i chcieć je zjeść. Trudne. Próbuję to pogodzić.
- Hej..- szepcze cicho. - Skup się - dodaje miękko i kąsa zębami moją wargę.
Przenoszę wzrok na mężczyznę i uśmiecham się leniwie. Nie pozwalam mu się odsunąć, tylko go całuje. Te słodkie pocałunki są upajające. Odbierają mi rozum. Louis wsuwa dłonie pod moje plecy. Sprawnie rozpina stanik.
- Uwielbiam je - odrywa się i mruczy, składając na obu piersiach pocałunki.
Mój wzrok automatycznie przenosi się w tamto miejsce. Są nieco większe co zapewne oznacza, że przytyłam. Zagryzam mocno wargę kładąc dłoń na brzuchu.
Leżąc, nie czuję żadnych zmian. Nic nowego. Może jak stanę przed lustrem...Powoli​, wsuwa we mnie palec.
- Nie - łapię jego rękę czując opór tam na dole. - Jeszcze nie. - przez moje roztargnienie w ogóle nie zwracałam uwagi na poczynania Louisa, w efekcie czego nie jestem gotowa praktycznie w ogóle.
Brunet marszczy brwi i kładzie się obok opierając na ręce.
 - O co chodzi?-pyta przyglądając mi się uważnie.
- Nie czujesz?
Piorunuję mnie wzrokiem przez moje bezpośrednie zwroty. Nie lubi tego.
- Czuję, że jesteś zdenerwowana. Kochanie, ty podjęłaś decyzję - siada, przeczesując palcami włosy.
- Wiem i... i drugi raz podjęłabym taką samą, ale zrozum, że - łapie delikatnie jego ramię. -.. nie jestem chyba aż taką suką żeby nie mieć wyrzutów.
- Ja też mam - patrzy w moje oczy. Widzę szczerość. - Mam wyrzuty, ale do diabli robiąc to on nie wie, a my jesteśmy szczęśliwi. Co w tym złego,
- Jest w tym dużo złego.. - klękam za nim i całuję jego bark.
Wzdycha cicho. Przeciera rękoma twarz. Też się tym zamartwia. Ta tajemnica musi być zachowana.
- To nie jest złe. Nie ranisz go, ja też. Musimy tego pilnować, a nikomu nie stanie się krzywda. Rozumiesz, Lail? - odzywa się po chwili zachrypniętym głosem.
- Rozumiem tatusiu. Będę grzeczną dziewczynką.. - szepcze do jego ucha co wystarcza mi żebym zrobiła się mokra.
- To dobrze. Inaczej musiałbym bym cię ukarać - mruczy łapiąc moje dłonie, które przesuwa na tors.
Obejmuję go, a paznokciami rysuję wyraziste ślady na jego klatce.
Będzie pamiątka. Ocieram się o niego, ciężko oddychając w szyję Louisa. Odwraca się do mnie, a ja z piskiem ląduje pod mężczyzną. Napiera na moje usta, rękę wsuwając między moje uda.
- Mokra..mmm - sapie między pocałunkami. - Cała dla mnie. - dodaje przesuwając palcem po materiale jedwabnych majtek.
- Dla ciebie - jęczę. Podnoszę się by być bliżej niego.
- Dzisiaj będzie delikatnie. Unieś biodra Laillen - instruuje mnie.
Robię co mówi, a on pozbawia mnie majtek. Sam jest już nagi.
Światło jest zgaszone lecz księżyc na niebie, oświetla nas w pełni. To wszystko takie piękne. Czuję się jak za pierwszym razem. Uśmiecham się delikatnie i gładzę opuszkami palców jego policzek. Czuję delikatny zarost. Jemu i z nim jest całkiem dobrze. Całuje mój obojczyk oraz klatkę piersiową. Schodzi coraz niżej językiem zataczając małe kółeczko na brzuchu
- Czemu tak zwlekasz? - pytam zniecierpliwiona​.
Nie mogę się już doczekać. Całe moje ciało woła "Louis". Wiercę się delikatnie. Oh matko...
- Bo twoja skóra jest bardzo kusząca. Pragnę cię doszczętnie całą - składa pocałunki na zgiętym kolanie.
- Ale to tortury - skarżę się.
Uśmiecha się w odpowiedzi. Przechodzi na drugą nogę. Wszystko we mnie buzuje niczym zagotowana woda. Leżę jednak spokojnie czekając aż skończy i będę mogła go poczuć w ten cudowny, upragniony sposób. Ten idealny sposób. Chcę być jednością. Za wszelką cenę. Widzę jak powoli do mnie wraca.
 - A jak bardzo pragnie mnie moja dziewczynka? - słyszę szept przy uchu, które przygryza.
- Jak niczego innego - mówię głucho.
Sięga ręką do szafki nocnej. Nie brałam dziś tabletek. Akurat dziś o tym zapomniałam. Mój wzrok podąża za jego ręką. Brunet sięga po prezerwatywę i ją otwiera. Przez mój umysł przechodzi jedna myśl. Nareszcie.
To juz się stanie. Właśnie teraz. Rozsuwam bardziej nogi, a on lokuje się między nimi. Obie ręce opiera tuż obok mnie i zaczyna napierać na wejście. Czuję jak we mnie wchodzi. Boleśnie wolno. Powstrzymuję się przed wypchnięciem bioder.
- Jesteś taka ciepła - mówi muskając ustami moje usta, żeby potem wpić się w nie z pełną mocą.
- O Boże - nie jestem w stanie oddawać jego pocałunków.
Nie potrafi się na niczym skupić. Tylko on we mnie. Tylko ja oddająca się temu. Wypełnia, rozpiera, przebije. Zamykam oczy biorąc głęboki oddech. Wykonuje płynne ruchy, a materac zaczyna się uginać. Moje ruchy dopasowują się do jego. Czuć go tak dobrze...Jęczę głośno. nikt mnie nie usłyszy. To druga strona domu. Sypialnia mieści się na samym końcu piętra.
- Szybciej - dyszę wbijając paznokcie w jego ramiona.
- Szybciej, co? - warczy i na złość zatrzymuje się.
- Nie, nie rób tego, proszę..
Zatacza lekki łuk biodrami, ale znów przestaje. Jedynie całuje moją szyję. Zamykam mocno oczy czując jak cofam się znad krawędzi. Tak niewiele brakowało. Wiem, on nie da mi dojść dzisiaj wiele razy. Torturuje mnie w najgorszy możliwy sposób. Wchodzi i pomału wychodzi. Wszystko jest takie...ah wolne. Chcę więcej. Chcę szybciej.
- Błagam - jestem coraz bardziej zdesperowana.
- Błagasz, o co moja piękna? - dyszy w moje usta.
Jego mięśnie napinają się przy każdym ruchu.
- Pozwól mi... szybciej...- nie jestem w stanie z nim rozmawiać.
Oplatam jego biodra nogami. Czuję go głębiej. Ciało wygina się w łuk, gdy przyśpiesza. Teraz już się nie powstrzymuje. Wykrzykuje jęki, swoje pragnienia i ogarnia mnie rozkosz. Jest fala orgazmu za falą. Louis porusza się szybciej, nie przerywając tej przyjemności.
Po chwili czuję że i on dochodzi co wywołuje u mnie uśmiech. Jestem spełniona. Odgarniam z twarzy mokre włosy i próbuję wyrównać oddech. To było takie intensywne. Ciężko jest mi pozbierać myśli. Szalenie mi się podobało. Nie myślę teraz o tym, co przysparzało mi kłopot na początku. Louis kładzie się tuż obok. Obracam się na brzuch i patrzę na niego. Zmierzwione włosy i kropelki potu na jego czole.. wygląda niesamowicie. Zamknięte oczy i rozchylone wargi. Klatka która unosi się dosyć szybko. Obejmuje mnie, wplątując palce w moje włosy.
Podpieram się na łokciach i odchylam głowę do tyłu. Czuję się tak dobrze. Wtulam policzek w jego dłoń, kiedy mnie delikatnie głaszcze.
- Musisz być bardzo wysportowana. To co będziemy robić wymaga sprawności fizycznej - odzywa się. Otwieram oczy, aby mu się przyjrzeć. - Poznasz całkiem inny świat.
- Twój świat? - pytam cicho.
- Tak - patrzy mi w oczy. - Mój świat.
- Mam kondycję.
- To naprawdę nie będzie zwykły seks - zapewnia mnie. - Możesz pływać. Ze mną, kuszące - uśmiecha się leniwie. - Będę cię traktował tak samo jak wcześniej przy Niallu.
- Pójdę już.
Zatrzymuje mnie i przyciąga do siebie. To chyba znaczy nie.
- Mówię poważnie - kładę dłoń na jego torsie i naciskam dając mu do zrozumienia żeby mnie puścił.
- Nigdzie nie idziesz - mówi i przygniata mnie, znajdując się nade mną. - Jutro wyjeżdżamy. Niall obudzi się i pomyśli, że jesteś w pracy. Pójdzie na zajęcia i będziesz mogła się spakować. - wraca na poprzednie miejsce.
Nic już nie mówię tylko kładę głowę na jego ramieniu. Całuje mnie po włosach i głaszcze po plecach. Zamykam oczy, czując że tak mi dobrze. Potem zasypiam. Przed szóstą jak codziennie dzwoni mój budzik. Pochylam się i szukam swoich spodni wiedząc że tam jest telefon.
W końcu znajduję materiał. Wyjmuję komórkę i wyłączam aplikację. Grobowa cisza. Opadam z powrotem na materac i patrzę w sufit. Przede mną są dwie pary drzwi i telewizor. Pewnie jedne to łazienka, a drugie to garderoba zapełniona garniturami. Pokój przypomina nasz, ale rożni się kolorami. Na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech. Przychylam głowę i patrzę na mężczyznę obok. Śpi na klatce. Grzywka co chwila się podnosi, kiedy oddycha.
Mam taką wielką ochotę go pocałować. Ale wiem, że wtedy się obudzi. Wiercę się delikatnie. Trzy dni w Seattle. Sami. To będą cudowne trzy dni. Mam nadzieję że będziemy tam mieli ciekawe zajęcia. Przez moje fantazje, nie orientuję się że szaro niebieskie oczy mi się przyglądają.
- Cześć- przewracam się na bok i posyłam mu uśmiech.
Kładzie rękę na mojej talii i przyciąga mnie. Sam lekko się obraca, podpierając na ręce i pochyla nade mną, aby pocałować. Wolno, słodko, łączy nasze usta.
- Dzień dobry, pani Tomlinson - mruczy.
W efekcie to jednak ja przyciągam go za kark i łącze nasze wargi. Ten cudowny dotyk. Niepowtarzalne uczucie. Ten który mnie pobudza. Zwykły pocałunek, a jednak. Czuję magię podczas jego trwania.
- O której musimy być gotowi? - mruczę nie odsuwając się.
Wsuwa rękę między moje nogi. Ustami schodzi na szyję. Zostawia krótkie, gorące pocałunki na mojej skórze. Rozpala mnie.
- Myślę, że mamy jeszcze cztery godziny dziewczynko - odpowiada przejeżdżając palcem wskazującym po łechtaczce. Zamykam oczy i dociskam jego rękę do tego miejsca.
- To sporo czasu - jęczę. Zagryzam wargę i dłonią masuje kark bruneta.
Uśmiecha się, wracając pocałunkami do moich ust. Zabiera dłoń, która sprawiała mi przyjemność i jednym sprawnym ruchem wbija się we mnie. Porusza się szybko, mocno i zdecydowanie.
Z moich ust wydobywają się na zmianę jęki i westchnienia. Dwie godziny w łóżku to dobra pobudka. Seks to świetne ćwiczenia. Zwłaszcza z Louisem. Jest mi z nim idealnie. Ze swojego skrzydła, ubrana w granatową sukienkę schodzę na dół. Od razu kieruję się do kuchni. Niall bierze prysznic. Wróciłam do sypialni, kiedy jeszcze spał. Powiem mu o wyjeździe. Jestem już spakowana. Wchodzę do pomieszczenia, czując zapach kawy. Ella panikując próbuje zetrzeć brązową plamę z koszuli Louisa, który jest wściekły. Biedna dziewczyna. Mógłby jej odpuścić, przecież widać że jest przerażona.
- Nie dotykaj mnie - warczy.
Dobrze, że to nie mi się przy trafiło. Ale też szkoda. Miał taki świetny humor. Prawie jak ja. Wściekły Louis to nic dobrego.
- Może lepiej włożyć to od razu do prania? - sugeruję niepewnie.
Przenoszą na mnie wzrok. Nie zauważyli.
- Tak, ja właśnie..- duka brunetka.
Louis wywraca oczami i rozpina koszulę. Dziewczyna zabiera materiał i szybko opuszcza kuchnię.
- Jest miła, też spróbuj - z trudem oderwałam wzrok od jego torsu.
- Nie - odpowiada krótko. - Jedz śniadanie - dodaje i czeka, aż usiądę.
- Nialla nie ma. Nie musisz być taki - wyrzucam mu i napełniam sobie kubek.
- Sądzisz, że to pozory? - unosi brew i zbliża się do mnie.
Dostaję w tyłek. Później wychodzi. W drzwiach mija się z moim mężem. Niall siada obok mnie, a ja całuję jego policzek.
Uśmiecha się i odwzajemnia pocałunek, ale w usta.
- Wyspałaś się? - pyta.
- Tak, zdecydowanie. Niall twój ojciec wspominał ci o delegacji?
- Nie mieliśmy czasu porozmawiać. A co? - marszczy brwi, czekając na odpowiedź.
- Jedziemy do Seattle na trzy dni. - nie patrze na niego mówiąc to.
Słyszę jak wypuszcza powietrze z ust. Nie lubi, kiedy wyjeżdżam. Zazwyczaj dlatego, że tęskni za mną. Pocieram ręką kark. Mam nadzieję, że nic nie zdradzam swoim zachowaniem. To nie jest łatwe. Czuję ukucie w sercu. Znam to uczucie.
- Myślałem, że pójdziemy w sobotę na kolację - wzdycha. - No, ale będziesz zmęczona, jak wrócisz.
- Pójdziemy - mówię szybko. - Na pewno.
Uśmiecha się i całuje moją dłoń. Po chwili podaje mi zrobioną kanapkę.
- Jedz - sam nalewa sobie kawy.
Wiem już że cały dzień będą mnie dręczyć wyrzuty sumienia. Jest dla mnie miły i kochany. Czasem naprawdę na to nie zasługuję. Przez całe śniadanie patrzę na blondyna kątem oka. Cóż ja najlepszego zrobiłam?  Co nadal robię? Przecież między nami jest uczucie. Inaczej nie byłabym jego żoną. Nie byłoby mnie tu. A może jednak nie tylko ja mam coś na sumieniu? Ale przecież... on jest taki kochany, cudowny. Nie zdradził by mnie. Na pewno nie. Wiem, że na uczelni są ładne dziewczyny, ale nie sądzę, aby interesował się nimi. Nie wiem co mam myśleć. Piję kawę, za wszelką cenę odsuwając od siebie dręczące myśli.
- Więc.. - wstaję i odnoszę talerz. -..do soboty kochanie - pochylam się nad nim i chce pocałować w policzek.
Odwraca głowę i łączy nasze usta. Uśmiecha się przez długi pocałunek. Oddaję pocałunek kładąc dłoń na jego policzku.
- Zadzwoń jak dolecicie - mówi, odrywając się ode mnie.
- Oczywiście - jeszcze raz muskam jego wargi i odsuwam się.
Blondyn zbiera naczynia, które wstawia do zmywarki.
Biorę swoją torbę i wychodzę widząc Louisa czekającego przy aucie. Chowa telefon i otwiera drzwi. Zabiera mi bagaż, aby wrzucić go do tyłu. Nie odzywam się  tylko zajmuję miejsce obok kierowcy. Lot na pewno nie będzie długi. Tak sądzę. Nie za bardzo lubię wznosić się nad ziemię. Może mi się poszczęści i po prostu zasnę zaraz przy starcie. Wtedy to wszystko szybko minie i będziemy na miejscu. Louis szybko prowadzi samochodu. Nie ma dużego ruchu.
- Każde nieposłuszeństwo to kara - ostrzega mnie chłodnym tonem. - Zapamiętaj, bo nie mam zamiaru ci pobłażać. W żadnym wypadku.
- To ty jesteś niemiły - mój głos jest obojętny. - to wyjazd służbowy, lepiej na tym się skup.
- Nie mówię o wyjeździe - prycha. - Ja nie jestem nie mily. Ja jestem wymagający. Nie lubię pomyłek, a twoja koleżanka mnie zdenerwowała. To zasada ogólna.
- Co to w ogóle za pomysł? Karanie - prycham.
- Tak. Karanie - uśmiecha się drwiąco. - Żebyś wiedziała Laillen. Lubię karać. To właśnie mój świat, a teraz ty się w nim znajdujesz.
- Nie zgadzałam się na żadne karanie.
- Karanie jest częścią pakietu. Już raz zostałaś ukarana, prawda? Pamiętasz - przypomina. - Przebierałaś nogami.
- Przestań - szybko odsuwam nasuwający się obraz.
Wzrusza ramionami i stuka palcami o kierownicę. Z nim nie wygram. I tak zrobi co będzie chciał. Godzinę później lecimy już prywatnym samolotem. Na prawdę robi wrażenie. Duży i ładnie urządzony. Bogato. No, ale Louis ma na to pieniądze. Poza tym liczy się prywatność. Jesteśmy tu sami. Plus obsługa. Ściągam buty i podkulam nogi klękając na fotelu. Przygryzam wargę, patrząc przez małe okienko. Naprawdę piękny widok. Chmury i panorama Liverpoolu. To będzie parę godzin. Zmiana strefy czasowej. Może jakoś dam radę. Louis podaje mi kieliszek wina, ściągając marynarkę.
- Dziękuję - mówię miękko i biorę alkohol.
Siada naprzeciwko mnie. Piję cudownie smakujące wino, czując na sobie jego baczny wzrok. To sprawia, że na policzki wpływają rumieńce. Też jestem zaskoczona. Bardziej zawstydza mnie gdy mi się przygląda, niż to, kiedy leżę przed nim naga.
Staram się to w sobie tłumić. Ocieram palcem spływającą po zewnętrznej stronie szkła czerwoną krople i przykładam go do ust czyszcząc.
- Zrób to jeszcze raz, a po prostu cię przelecę. Nie patrząc czy mamy publikę i czy tego chcesz - warczy z fotela obok.
- O co ci znowu chodzi? - patrzę na niego zdziwiona.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę, jakie to erotyczne? - wbija we mnie intensywne spojrzenie.
- I nie tym tonem.
- Nie chciałam żeby spadło mi na sukienkę. Lubię ją. - sam sobie zmień ton. Dodaje w myślach.
Wstaje i podchodzi do mnie. Zabiera mi kieliszek. Dłoń wplątuje w moje włosy, za które pociąga.
- Ja nadal nie jestem twoim kolegom i masz mieć do mnie szacunek. Męża traktuj tak, jeśli ci na to pozwala. Ja nie będę. Więc dostosuj się do tego, albo będę się ciągle denerwował, czego skutkiem będą kary, których tak bardzo nie chcesz. Rozumiesz, Laillen? - mówi spokojnie, ale chłód od niego emanuje. - Jeśli tak, to grzecznie odpowiedz i nie próbuj mnie irytować.
- Mój mąż traktuję mnie przynajmniej tak jak powinien. Jesteś bipolarny Louis i zaczynam mieć tego serdecznie dość.
- Nie przeszliśmy na ty - przypomina mi i znów pociąga za włosy. - Ty lubisz być tak traktowana. Nie oczekuj ode mnie słodkich słówek jakie prawi ci mój syn. Będziesz traktowana jak prawdziwa, pociągająca i piękna kobieta.
- Chyba mylą ci się pojęcia - twardo patrzę mu w oczy.
- Chyba dalej się nie rozumiemy. Ale daję ci wybór i teraz go dokonasz. - puszcza mnie i siada, a na stolik obok kładzie teczkę. - Tam masz opisane wszystko, co możemy robić. To żadna umowa. Po prostu...wyjaśni​enie. nie jest to też nic co nas zobowiązuje do dokładnego planu aby to robić. Ale ja nie jestem twoim kolegą i osobą do zabierania na ckliwe randki. Chcę, zrobić wszystko, żebyś czuła się jak moja kobieta. Jak prawdziwa kobieta. Ceną tego jest mój charakter i trudna przeszłość. Lubię kontrolę. Jeśli akceptujesz mnie, musisz zaakceptować to co robię. Wybór należy do ciebie. Czy chcesz to przerwać - kończy spokojnie, nie spuszczając ze mnie wzroku.

~~~~~*~~~~~
No i jak Wam się podoba  8 rozdział? :)

22 komentarze:

  1. Cudowny jak zawsze <3 Pierwsza :3 :3

    OdpowiedzUsuń
  2. omg ale mi sie podoba, zamienia sie w greya x

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ! Nie mogę doczekać się tego co będzie działo się w Seattle xD
    /@zosia_official

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny świetny odcinek, robi się ostro ^.^

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :)
    Mam nadzieje ze Lou zmieni trochę swoje zachowanie względem Leil :/
    Niall jest taki słodki i kochany,a ona go zdradza, mam nadzieje ze on tez coś przed nią ukrywa :/
    Świetny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super!!
    Tak,Louis się przeistacza w Greya.
    Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  7. <3
    Jest za późno, żeby jakoś inaczej skomentować. Świetny rozdział
    @for_1D_fame

    OdpowiedzUsuń
  8. Dominant cholerny ;3
    Ech te chłopy... xD
    Ściskam
    You Belong With Me

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie zeby coś ale... MOŻESZ DODAWAĆ ROZDZIAŁY CZĘŚCIEJ?!?! proszę! To nie w porządku ze trzymasz nas w takiej niewiedzy!
    Moze dzisiaj?

    OdpowiedzUsuń
  10. WOW!< OMG ITP... :D nieźle się porobiło!
    Uhuuuu!! Będzie się działo :P
    Czekam na następny roz. i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Louis jest taki tajemniczy i trodny

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawe jak to się skończy :D

    OdpowiedzUsuń