środa, 11 marca 2015

|011| Beating Heart.


Lou podaje mi granatową marynarkę. Zerkam na rozmiar. Mój. Jednakże brunet przytrzymując palcami metkę, pomaga mi założyć materiał.
- Wyglądasz w niej dobrze Lail. Bierzesz.
- No nie wiem. Nie jest mi potrzebna, a kosztuje zapewne sporo.
- Potrzebna. Musisz dobrze prezentować się na spotkaniach - wyjaśnia i patrzy na mnie nie ustępliwym wzrokiem. - Czy pani próbuje ze mną dyskutować, pani Tomlinson? - szepcze do mojego ucha.
Zapewne jesteśmy teraz obiektem uwagi ekspedientek.
- A jeśli to właśnie próbuje robić? - pytam równie cicho co on. - Ukarze mnie pan? - ledwo powstrzymuje śmiech przez to jak poważnie to traktuje.
- A myślisz, że ulegnę twojemu łagodnemu spojrzeniu i obejdzie się bez kary? Jesteś w błędzie kochanie. Lot może być długi i porywczy - kładzie ręce na moje biodra. - Moja piękna Laillen. Nie wystawiaj mnie na próbę.
- Zdecydowanie nie jej potrzebuje. - mówię już normalnych głosem. - Mam ich całą masę.
- Dobrze - odsuwa się i mierzy mnie wzrokiem. - W takim razie wybierz coś w zamian, ale ja muszę to zaakceptować - odwraca się i podchodzi do białej kanapy, na której zajmuje miejsce, a uprzejma sprzedawczyni podaje mu wodę. Zaraz całkiem ta blondynka rozepnie sobie bluzkę.
Wywracam tylko oczami i znikam pomiędzy półkami. Jednak nie jest taki stanowczy. Sama nie wiem czy to dobrze czy źle, ale chyba czuję się trochę zawiedziona. W oko wpada mi pomarańczowa koszula z żabotem. Uśmiecham się i idę ją przymierzyć. Przebrana pokazuje się Lou.
- Co myślisz?
- Może - przekrzywia głowę. - Możesz ją wziąć, ale to nie jest to. Coś co zdejmę z ciebie gdy tylko mi się pokażesz na oczy - posyła mi drapieżne spojrzenie i pije wodę.
- Tamta marynarka taka była? - patrze na niego głupio.
- Nie - uśmiecha się ukazując szereg białych zębów. - Ale to ja ustalam zasady.
- Świetnie. Koszula mi wystarczy. - Muskam jego policzek i wymijam go idąc do kasy.
Czuję na sobie jego wzrok i wiem, że już jest za mną. Obejmując mnie podaje, kartę kasjerce.
- Obiecujący lot - mówi do mojego ucha.
Uśmiecham się pod nosem czego nie jest w stanie zobaczyć. I dobrze.
Już nie mogę się doczekać.. Tatusiu.  Lubie go prowokować, bo wiem ze oboje na tym skorzystamy. Zmieniłam się. Mój charakter uległ zmianie. I o dziwo bardzo mi się ona podoba. Louis bierze mnie za rękę i wychodzimy. Mój telefon zaczyna dzwonić. No tak. Niall.
Zagryzam wargę i odbieram odchodząc kilka kroków od Louisa.
- Cześć skarbie - mówię rozpoczynając połączenie.
- Cześć - słyszę dosyć spokojny ton. Która u nich jest godzina? Nie pamiętam. - O której macie lot?
- Ymm.. za dwie godziny? Nie jestem pewna. A co? Już nie możesz się doczekać? - o matko! Kolacja. Zapomniałam na śmierć.
Ale co się dziwić. Miałam wiele..innych spraw na głowie.
- Tak. Coś w tym stylu. Wiesz, kochanie ze jak przyjedziesz to będzie bardzo późno? - przypomina mi.
- Tak, tak, chyba będzie - Muszę się opamiętać.
I nie mam pojęcia, dokąd idę
Ale wiem, że to potrwa przez długi czas
Biorę głęboki oddech i rozglądam się. Stoję przed centrum handlowym. Nikogo obok mnie nie ma. Louis rozmawia z Ethanem przy aucie.
- Przełożymy to. Uważaj na siebie, wróć cała - mówi.
- Ty nas odbierzesz?
- Tak..ee ja. - odpowiada niepewnie. - Idę pod prysznic. Pa mała - kończy i rozłącza się.
Chowam telefon do torebki. Dziwny był. Coś nie tak. Marszczę brwi i idę w stronę auta.
Może dopiero się obudził? Wtedy bywa taki nieprzytomny. To możliwe. Niepotrzebnie się martwię.
- Tak, na pewno.. - mruczę do siebie i wsiadam gdy brunet otwiera przede mną drzwi.
Zapinam pas, a kiedy do mnie dołączają ruszamy. Louis rozmawia z jakimś pracownikiem.
Patrzę przez okno zupełnie się wyłączając. Nie chcę myśleć o niczym. Freddie Mercury umila mi podróż.
- Laillen? - pyta Lou, rozłączając się.
- Tak? - patrze na niego wyrwana z zamyślenia.
- Chciałabyś pójść na studia? Mógłbym ci je opłacić, w ramach pracy. Oczywiście nie musisz. Ale chciałbym coś o tobie wiedzieć. Masz plany? - dotyka mojego policzka.
- Interesuje cię to?
- Oczywiście - patrzy na mnie zdziwiony. - Ty mnie interesujesz. Jak się czujesz, co się dzieje, jakie są Twoje ambicje.
- Widziałeś kiedyś wyniki moich egzaminów.? Nie, bo skąd.. - odpowiadam sobie sama.
- Widziałem - uśmiecha się krzywo i całuje mój policzek, a potem bierze za rękę palcem przesuwając po knykciach. - Mogę ci pomóc. Wystarczy, że powiesz "chcę".
Moje dobre wyniki musiały zrobić na nim Wrażenie co mnie cieszy.
- Ta praca mi odpowiada - mówię nie do końca zgodnie z prawdą.
- Tak? Siedzisz za biurkiem i odbierasz telefony, a przecież stać cię na więcej. W Liverpoolu są dobre uczelnie. Płatne, ale dobre. Czego tak naprawdę chcesz, Lail? - przygląda mi się uważnie. Dobre pytanie.
- Nie chce teraz o tym rozmawiać. Studia medyczne są bardzo drogie i proszę nie rób nic bez mojej zgody.
- Wobec studiów - mówi i opiera się o fotel, zamykając oczy.
Do lotniska żadne z nas już się nie odzywa. Musiałam nawet zasnąć bo gdy otwieram oczy jesteśmy już w samolocie.
Emma, która obsługiwała nas w tam tą stronę, właśnie stawia na stoliku obiad dla mnie.
- Dziękuję - mówię i prostuje się.
Blondynka uśmiecha się do mnie życzliwie i speszona znika w pomieszczeniu obok. Louis ją opierdolił? Biorę widelec i zaczynam jeść. Na fotelu przede mną leżą srebrne kajdanki oraz pasek od spodni. Mrużę oczy przypatrując się temu. Chyba wolę nie myśleć do czego mu to. Skupiam się na jedzeniu. Analizuje każdy kęs.To co jem to sałatka z kurczakiem. Naprawdę bardzo dobra. Smakuje mi i zapełnia żołądek. Byłam głodna. Ciekawe gdzie Louis. Rozglądam się, ale go nie dostrzegam. Kończę mój obiad i wypijam szklankę wody. 
Wraca do mnie w czarnej podkoszulce i jeansach. Co za odmiana. Podaje mi rękę.Niepewnie podaje mu swoją Wstając. Czuję trochę obawy, ale to nie strach. Domyślam się, że teraz dostanę karę. Patrzę na te dwie rzeczy. Louis prowadzi mnie do ściany, gdzie jest poręcz. Pcha mnie tak, że klękam. Marszczę brwi i poprawiam się tak by było mi wygodniej. Mam na sobie czarną spódnicę, którą z łatwością podwinie. Z rajstopami tez nie będzie problemu. Bez słowa kładzie moje ręce na poręczy, a metal kajdanek, przyszpila je.
Nie odzywam się ani słowem. Cierpliwie czekam czując budujące się napięcie.
- Za co dostaniesz? - pyta, a ja słyszę jego ciche kroki za sobą.
- Za dyskutowanie. - mówię niepewnie.
- Tak - kuca obok mnie, zginając pasek na pół. - Jeśli nie wytrzymasz dłużej musisz powiedzieć..Wymyślmy coś. Jakiego słowa użyjesz, gdy nie będziesz w stanie dalej znieść tego co zaraz zrobimy? - pyta.
- Stop?
- Banalne. Jesteś kreatywniejsza - prycha i wywraca oczami.
- Przecież nie zrobisz mi krzywdy.
- Nie, ale możesz w końcu nie wytrzymać. Nie będę wiedział, kiedy przekroczysz granicę, więc musisz mi powiedzieć. W sumie dostaniesz dziesięć razy. Jeśli w trakcie tego coś się będzie działo, mówisz i przerywamy. Będziesz mówiła, że już nie możesz, ale będziesz tego chciała. Więc to musi być słowo, którego użyjesz w ostateczności.
- Jabłko? To słowo którego nie powinnam zapomnieć. Nie wiem jakich słów się używa.
Uśmiecha się tylko i wstaje. Po chwili moje rajstopy blokują mi kostki, a spódnica jest podwinięta. Majtki również zostają zsunięte. Raz. Skórzany pasek uderza w mój tylek.
- Aaa! - z moich ust wyrywa się krzyk.
Mam nadzieję, że nikt tu nie wejdzie. Dwa. To wcale nie są delikatne uderzenia. Louis nie traktuje mnie łagodnie. Czuję jak mnie pobudza, ale ten ból wszystko tłumi.
Zamykam oczy. To trochę inaczej niż ręką. Przestaje. To już? Nie było dziesięć. Czuję jak coś we mnie wsuwa. Kulki? O nie. Piąty raz uderza, a ja piszczę. Zabawka porusza się w moim wnętrzu i ociera o wrażliwe miejsca.
- Poczekaj! Chwilę.. - wiercę się będąc kompletnie zagubiona.
- Mam przestać? - pyta, przejeżdżając dłonią po moim pośladku. - Czy kontynuować? Ale warunek jest taki, że nie możesz dojść.
- To takie dziwnie..
- Ponieważ nowe.
- Daj mi chwilę - proszę łapiąc głębokie oddechy.
Nie odpowiada. Głaszcze mnie po włosach. To takie intensywne. Boli, ciężko to znieść a jednak ciągle chcę prosić o jeszcze więcej. Jeszcze dwa. Zostało tylko dwa, a ja czuję jak moje uda są, całe mokre. Doszłam i to było nieziemskie.
- Hej - woła i pociąga za moje włosy. - Znów mnie nie posłuchałaś - mówi po czym uderza.
Spinam się i otrzymuje ostatnie uderzenie. Kulki znów zaczęły mnie pobudzać, ale Louis je wyjmuje. Odpina moje ręce które swobodnie opadają na podłogę. Podpieram się, ciężko oddychając. Dochodzę do siebie co wcale nie jest takie łatwe.
Nie mogę się z tym zmierzyć, teraz wszystko się pozmieniało
Ja tylko chcę być u twego boku
Jeśli on dzięki trzem rzeczą w samolocie potrafi zrobić coś takiego, to co będzie w domu, gdzie tego wszystkiego jest więcej? Bo jest. Na pewno. Nie mam pojęcia jak ja teraz usiądę.
Przekręcam się powoli. Nie. To zły pomysł. Syczę, czując ostre pieczenie. Łapie się poręczy i próbuje wstać. Louis mnie podnosi i niesie do małego pomieszczenia, gdzie jest łóżko. Kładzie mnie na nim. Leżę na brzuchu. Skąd on ma oliwkę dla dzieci? Nie wiem, ale naciera mnie nią.
Zaciskam palce na pościeli gdyż jego dotyk drażni wrażliwą skórę. Ale przynajmniej później to pomoże. Oddycham spokojnie, kiedy poprawia mi spódnice.
- Chciałabyś się czegoś napić? - pyta całując moją skroń.
- Nie - mówię choć mam sucho w gardle.
- Twój tylek prezentuje się bardzo dobrze - uśmiecha się i przykrywa mnie kocem.
- Nie - piszczę i naprężam się. Musiał mnie solidnie zlać.
Wychodzi z pomieszczenia. Kiedy wraca ma tabletki i wodę. Od razu to połykam bo wiem, że pomoże.
- Co to było.. te kulki? - pytam cicho.
Jestem ciekawa, czym sprawił mi przyjemność. Oczywiście, ból był, ale to że doszłam było intensywniejsze. Louis patrzy na mnie rozbawiony. Rumienię się pod jego spojrzeniem.
Wyjmuje z kieszeni zabawkę i kładzie na moją dłoń. Są umyte.
- Boże człowieku.. - wzdycham na przypomnienie sobie tego w sobie.
- Co, dziewczynko? - dotyka mojego policzka.
Kładzie się obok, wyciągając nogi.
- Mój tyłek nie nadaje się do użytkowania.
- Sama sobie nagrabiłaś - zaznacza, przypominając mi.
Poprawia mi poduszkę, w którą wtulam policzek.
- Mogłeś być delikatniejszy - wydymam wargę.
- Nie mogłem - lekko uderza mnie w pośladek. - A to, za to że doszłaś. - dodaje. - Prześpij się. To jeszcze parę godzin lotu, kochanie.
- Ciekawe jak ja to wyjaśnię.. - mruczę zamykając oczy.
Jestem zmęczona całym tym zdarzeniem. Spełniona, lecz zmęczona. Poprawiam się delikatnie, a sen sam przychodzi.
Spokojny głos Louisa wybudził mnie. Lądujemy. Na lotnisku czeka Niall zgodnie z obietnicą. Całuje mnie długo, a mi brakuje tchu. Odsuwam się dotykając przez chwilę jego policzkach.
- Cześć.
Uśmiecha się i otwiera mi drzwi. Jest ubrany w czarne rurki, koszulkę i bejsbolówkę z literką na ramieniu. Wygląda całkiem dobrze dzisiaj.
- Na pewno jesteście głodni. Ella zrobiła obiad - informuje.
Zaciskając zęby zajmuję miejsce w aucie. Louis siada z przodu, a Niall kieruje. Patrzę przez okno, jak deszcz zalewa Liverpool. Ta pogoda mnie dołuje. Naprawdę. Wolałabym słońce. Staram się nie ruszyć, aby nie bolało. Siedzę spokojnie, wygładzając palcami materiał spódnicy.
- Cholera! - krzyczy blondyn, gwałtownie hamując.
Zszokowana patrzę w szybę, widząc że na masce zatrzymała nam się przerażona, zapłakana, pobita Gio. Louis i Niall zrywają się z foteli samochodu i wysiadają.
Ignorując ból i pieczenie idę za nimi. Boże kto jej to zrobił?
Auta obok również się zatrzymują. Nie rozumiem co się dzieje. Klękam obok.
- On mnie zabije, zabije mnie - szepcze chaotycznie, podtrzymywana przez obu mężczyzn.
- Gio.. Co się stało?
- Nie będziecie tutaj rozmawiać, zabierzmy ją - decyduje Niall.
Dziewczyna próbuje się wyrwać, patrząc w prawo.
- Gio.. - jestem przerażona jej stanem. Boję się o nią
Wygląda okropnie. Podarta koszula, chociaż nie jest ciepło. Mieszka nie daleko z Zaynem. On by jej nie pobił..Deszcz rozmywa jej łzy i makijaż. Niall prowadzi ją do samochodu, a zbiegowisko się rozdziela. Jesteśmy w domu pół godziny później. Biorę dziewczynę do pokoju i zamykam nas tam. Przeczesuję palcami włosy. Nie myślałam, że coś takiego mnie spotka. Muszę jej pomóc. Prowadzę blondynkę do łazienki. Już dawno zapomniałam o bólu. Teraz ona jest najważniejsza. Nic nie rozumiem. Jest w tragicznym stanie. Cały czas dusi się łzami. Sadzam ją na wannie.
- Powiedz co się stało - patrze w jej oczy.
Muszę się dowiedzieć. Inaczej zwariuję. Martwię się o nią. Dziewczyna kręci głową i stara się oddychać spokojniej.
- Proszę, chcę pomóc - staram się ją przekonać.
Wzdycham głośno i odwracam się do umywalki. Z koszyczka wyciągam waciki oraz mleczko. Wracam do przyjaciółki i przecieram jej zmęczoną twarz. Przestaje płakać. Myślę, że już nie ma czym. Dolną warga jest przecięta, a siniak na prawym policzku staje się coraz większy. Gdy odgarniam jej włosy, moje serce na moment zamiera. To wygląda jakby ktoś uderzył jej głową we framugę.
- Boże.. - wymyka mi się.
To straszne. Przez moje ciało przechodzą dreszcze. Kto mógł ją tak skrzywdzić i czemu Zayn jej nie pomógł?
- Gio proszę. - opatruję delikatnie jej rany.
- Muszę wrócić do domu - mówi cicho.
Syczy z bólu, gdy przyciskam plaster.
- Nie dopóki wszystkiego mi nie opowiesz.
- Ty nic nie rozumiesz. Nie mogę go denerwować. Muszę wrócić - szepcze i powoli wstaje.
Odpycha mnie, przez co uderzam o umywalkę tyłem. Dziewczyna ledwo idzie na nogach. Jest wykończona.
- Gio! - krzyczę za nią. Nie mogę jej puścić.
- Poradzę sobie - odpowiada i wychodzi z łazienki.
- Nie - wychodzę za nią i łapie za rękę. Czuję jak do oczu napływają mi łzy.
Jest mi przykro. Powinna darzyć mnie zaufaniem.
- Gio musisz mi powiedzieć. - trzymam ją za rękę.
- Jestem w ciąży. On się po prostu zdenerwował. Zaskoczyłam go. To na pewno dlatego - Giovanna bierze głęboki oddech. Informacja którą mi przekazała mnie szokuje.
- Zayn ci to zrobił?
Wzrusza ramionami. Sadzam ją na łóżku. Sama zamykam oczy, czując nerwy.
- Uspokój się. Pójdziemy do lekarza, a potem na policje. - kucam przy jej kolanach i mówię spokojnie. Zostaniesz tutaj.
- Nie możesz. Nie pozwolę ci na to.
- Mogę. Jestem dorosła, wiem co mam robić - mówi stanowczo.
- On cię pobił. Boże.. - łapię się za głowę - pomyśl o dziecku.
Kręci głową. Czemu ona jest taka uparta? Może ją mocniej skrzywdzić. Niech chociaż zostanie na noc.
- Jeśli wyjdziesz zadzwonię na policje. Dobrze wiesz że Niall z ojcem mają kontakty by posadzić Zayna. Zrobią to jeśli wyjdziesz - mówię nie wiedząc już co zrobić.
Muszę ją zatrzymać. Siadam obok dziewczyny. Dlaczego ją to spotkało? Zayn był zawsze troskliwy, spokojny. Owszem. Wygląda jak badboy ale..
Myślałam że Gio jest całym jego światem. Wszyscy tak myśleli. Bez słowa przytulam przyjaciółkę. Nie płacze, lecz obejmuje mnie. Siedzimy w kompletnej ciszy. Moje słoneczko. Nie zasłużyła by spotkało ją coś takiego. Kolysze ją. Liczę na to, że zaśnie. Gdy tak się staje przykrywam ją kocem i wychodzę z pokoju. Schodzę na dół zmęczona tym wszystkim. Muszę jej pomóc. Nie wiem, co go napadło. Niall jest w kuchni, pijąc herbatę opiera się o blat. Louis za to wykonuje telefony chodząc po salonie. Zmierzam do męża. Siadam na jego kolanach i przytulam się. Jak Zayn mógł zrobić to wszystko.. Znam go. Przecież tyle razy rozmawialiśmy. To niemożliwe. Nie wierzę w to wszystko. W mojej głowie jest mętlik. Próbuję to sobie ułożyć i wyobrażam sobie jak ciężko jest teraz Gio. To ona to najbardziej przeżywa. Szkoda mi jej.
~~~~~~~*~~~~~~~~
Hej cudowni czytelnicy. Zostawiacie cudowne komentarze i dlatego cudownie jest dodawać następny rozdział.
Chciałam wam powiedzieć, że jeśli potrzebujecie zwiastunu to zapraszamy tutaj http://dark-trailer.blogspot.com/

13 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Nie mogę się doczekać dalszej części ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam to opowiadanie.
    Jest świetne pod każdym względem <3
    @for_1D_fame

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :)
    Szkoda mi Gio,jak Zayn mogl ja pobić? :/
    W tym rozdziale jeszcze ciekawi mnie zachowanie Nialla, o co z nim chodzi ?
    Rozdział na prawdę cudowny :)
    Życze weny i do następnego Skarbie :**
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  4. O Boże żeby tylko dziecku nic nie było ;/
    Jak facet może skrzywdzić tak kobietę? To mi się nie mieści w głowie...
    Według mnie Niall ma kogoś na boku ;o
    Ściskam
    You Belong With Me

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mnie ciekawi, co kombinuje Niall, bo na pewno coś jest na rzeczy. Oby szybko sie to wyjaśniło :D

    OdpowiedzUsuń