wtorek, 3 lutego 2015

|05| Burn.

Nie musimy się o nic martwić
Bo mamy ogień i podpalamy nawet piekło
Budzę się parę godzin później. Nad ranem. Leżę w swoim łóżku. Mam na sobie bieliznę, gdyż z sukienki zostałam rozebrana.
Przez chwilę czuję się zawstydzona, ale po chwili to uczucie zastępuje obawa. Co jeśli mu się nie podobałam? Jeśli myśli że nie jestem atrakcyjna? Co ja gadam, on na pewno tak myśli. Siadam gwałtownie. Znowu zaczynam... Niall śpi obok, ale gwałtownie go budzę.
- Co...co się dzieje? - pyta zdezorientowany.​ Siada przeczesując palcami włosy.
- Nic kochanie - zaczynam go całować na prawdę zdenerwowana. Muszę przestać myśleć o Louisie. - Kochajmy się.
- Teraz? - chaotycznie oddaje moje pocałunki, czasami nie trafiając na usta.
- Teraz. - sięgam ręką do jego bokserek chcąc go pobudzić.
Jestem zaskoczona swoją śmiałością. Ale przecież to mój mąż. Czego mam się wstydzić. Nie mogę pozwolić, aby moje myśli błądziły gdzie indziej. Niall przesuwa ręce na moje plecy. Przechodzi mnie przyjemny dreszcz. Jednym ruchem rozpina stanik. Całując moją szyję, zsuwa go i rzuca na podłogę. W dłonie bierze moje piersi. Uwielbiam jak to robi. Jak je masuje, pieści, całuje czy przygryza.
Odchylam głowę do tyłu przeciągle jęcząc. Coś czuję że nasze życie erotyczne stanie się bardziej intensywne niż do tej pory. Jak na razie znalazłam tylko jedno wyjście na odsuwanie myśli. I bardzo mi się ono podoba. Zasysa skórę na prawej piersi, zostawiając na niej malinkę. Dobrze, że nie na szyi. Muszę iść do pracy.
- Niall nie baw się - sapie chcąc żeby przeszedł do rzeczy.
- Moja piękna - mruczy i pociąga w dół moje majtki. Podnoszę pupę, a on całkowicie je ściąga.
Nie czekam aż to samo zrobi ze swoimi bokserkami, ciągnę gumkę w dół i nabijam się na niego.
Z moich ust wydobywa się jęk. Oplatam jego szyję. Czuję się dobrze, gdy całkowicie mnie wypełnia.
Powtarzam cicho jego imię poruszając się.
Niall jeździ rękoma po moich plecach. Pomaga mi trzymać równowagę. Poruszam biodrami coraz szybciej. Tak, teraz mi idealnie.
- Kocham Cię - wzdycham w jego wargi
- Wiem, kochanie - mocno mnie całuje. Oddaję pocałunek dochodząc.
Później blondyn ponownie zasypia czego nie mam mu za złe. Późno wrócił. Sama wstaje i idę pod prysznic.
Chyba już nie zasnę. Zostały mi dwie godziny. Nie widzę takiego sensu. W pracy muszę być o wiele wcześniej. Zresztą jak zawsze. Wolę przygotować się do tego wszystkiego.
Myję dokładnie włosy i całe swoje ciało. Zmywam pianę i wychodzę owijając się ręcznikiem.
Staję na miękkim dywaniku. Rozczesuję brązowe włosy, aby łatwiej je wysuszyć. Osiem godzin pracy nieco mnie przeraża, a to dopiero poniedziałek.
Głowa na pewno rozboli mnie od setek telefonów. Spotkania, przynoszenie kaw. Dzisiaj wybiorę płaskie buty. Po nieprzespanej nocy to ryzyko.
Ubieram błękitną koszulę z długim rękawem, szarą, ołówkową spódnicę i czarne mokasyny. Maluję się i gotowa schodzę do kuchni.
- To po co ja tu jestem? Rozumiem, ma pan kaprys, ale chyba to ja powinnam tutaj robić śniadania - słyszę donośny głos Elli. Zerkam do pomieszczenia, powoli wchodząc.
Dziewczyna stoi obok Louisa z rękami na biodrach. Mężczyzna wyraźnie jest wyluzowany rozmawiając z nią. Czuję się.. zazdrosna. Mam spędzić z nim osiem godzin. Obawiam się, że wrócę odurzona.
Biorę torebkę, ubieram płaszcz i wychodzę. Dzisiaj wyjątkowo jadę swoim autem. Nie lubię kierować więc robię to bardzo rzadko.
Może to przez to, że się boję. Zdarza się tyle wypadków...O wiele bezpieczniej czuję się kiedy jadę z Niallem...lub z jego ojcem. Ostrożnie przemierzam ulicę Liverpoolu. Jest coraz jaśniej. Nie wiem tylko dlaczego, Louis przyjechał do pracy tak wcześnie. Kręcę głową w ustach wciąż czując smak naleśników.
Były pyszne. Przed moimi oczami pojawia się obraz bruneta karmiącego mnie nimi.
Powoli wsuwa widelec do moich ust. Mrucząc biorę kolejny kęs naleśnika. Mężczyzna siedzi naprzeciwko jedynie w spodniach. Wszystkie jego tatuaże są tak blisko mnie. To takie zwykłe, a jednak robi mi się gorąco.
Słyszę, że ktoś na mnie trąbi. Boże. Przejechałam na czerwonym świetle. Jestem taka zdekoncentrowana.​ To się robi niebezpieczne. W skupieniu dojeżdżam na miejsce. Wchodzę do budynku i kieruje się prosto do windy. Gdy jestem juz sama za metalowymi drzwiami pozwalam sobie na jeszcze chwilę uniesienia. Opieram się o ścianę i zamykam oczy.
Teraz leżę na wyspie kuchennej. Nie mam na sobie bluzki. Leży gdzieś na podłodze. Nie zwracam na to uwagi. Jestem brudzona bitą śmietaną. Język mężczyzny zatacza kółka na moim ciele. Moje nogi oplecione są wokół jego bioder. Jest mi tak dobrze. Sama Rozpinam biustonosz chcąc by zajął się moimi piersiami.
- Laillen - słyszę jego pomruk. To wariactwo. To cudowne.
Biorę jego twarz w dłonie i mocno całuje. Błagam więcej...
Dźwięk zatrzymanej windy informuje mnie o tym, że muszę wysiąść. Otwieram oczy. Jest mi gorąco. Czuję się rozpalona.
- O boże nie - wzdycham wiedząc co mnie czeka. Podniecona osiem godzin w tych czterech ścianach.
Jak to wytrzymam? Sama sobie to zrobiłam. Mogłam tyle nie myśleć o tym mężczyźnie. Kieruję się do wieszaka i zdejmuję palto.
Torebkę odkładam pod biurko i włączam komputer. Próbuje maksymalnie skupić się na swoich obowiązkach. Muszę przygotować listę. Względnie na razie nikt się nie umawial. Są jedynie dwie osoby zapisane z piątku.
Ma za to jakąś konferencje. Wszystko to zapisuje i gotowe zanosze mężczyźnie. Stoję pod drzwiami Czekając na pozwolenie.
- Proszę - słyszę, po czym uchylam drewnianą powłokę. Wchodzę do środka.
- Lista dla Pana - podchodzę do do jego biurka i kładę na nim dokument.
- Dziękuję - wpisuję cos w komputer i patrzy na mnie.
- To wszystko? - pytam prostując się.
- Tak. Możesz iść - odprawia mnie, biorąc łyk czarnej kawy.
Kiwam głową i... rozczarowana opuszczam pomieszczenie. Siadam na krześle, czując źle. Może powinnam się lepiej skupić na czym innym.
Biorę zaległe rozliczenia i to im poświęcam swoją uwagę. Cyferki zaczynają mi stawać przed oczami. Mrugam powiekami po dwóch godzinach obliczeń i stukania w klawiaturę. Pięć sekund zajmuję mi dostrzeżenie mojego szefa. Opiera się o kontuar i lubieżnie oblizuje wargi.
Momentalnie dostaje palpitacji serca co staram się jednak stłumić.
- Mogę jakoś pomóc? - odzywam się.
Pochyla się nad biurkiem.
- Idziemy na konferencje - mówi szeptem i prostuje się. - Napij się wody, zanim zemdlejesz.
- Ja nie.. - brakuję mi słów.
Czuję się otoczona. Oddycham szybciej, gdy jest bliżej. 
To nienormalne! Patrzy na mnie uważnie i stuka palcami o blat. Naprawdę pobladłam?
- Mam iść z panem na konferencje? - pytam już wyraźniej.
- Tak Laillen. Zgadza się. Będziesz zapisywać. Raport. Możemy już iść? - wzdycha zapinając marynarkę.
- A biuro? Jeśli ktoś przyjdzie?
- Nie obchodzi mnie to - warczy zdenerwowany.
Spinam się i kiwam głową zabierając wszystko co potrzebne.
Idę za nim do windy. Sala konferencyjna mieści się piętro wyżej.
Jesteśmy chyba jako ostatni bo wszystkie miejsca są już zajęte. Mężczyzna przepuszcza mnie w drzwiach. Kiedy wchodzę do środka, dotyka mojej ręki. Na pewno przypadkiem. Louis siada na miejscu prezesa przy szklanym stole. Zgodnie z jego prośbą dosuwam krzesło i siadam obok.
Jestem bardzo podenerwowana i czuję się niekomfortowo.
Pierwszy raz jestem na takim spotkaniu. Nie chcę zawieść. Uważnie słucham wszystkiego co mówi Louis. Tak. Zupełnie szczerze mogę powiedzieć, że nie Spuszczam wzroku z jego warg ani na sekundę. Jego mina nie zmienia się w ogóle. Ani znudzony ani zadowolony. Obojętny. Słucha uważnie całego zespołu. Kiedy przenosi dłoń na moje udo, dochodzi to do mnie dopiero po paru sekundach. Bez skrupułów pod stołem przesuwa ręką po mojej nodze pod spódnicą.
Prostuję się nerwowo. Jego dotyk jest cudowny, ale niewłaściwy. Oczywiście. W wizjach go pragnęłam. Ale przecież naprawdę nie powinien tego robić. Jestem synową...Chyba nie zwraca na to uwagi. Normalnie odpowiada na pytanie, dotykając mnie przez materiał majtek.
Staram się nie dać po sobie nic poznać. Obie moje dłonie łapią jego większą i unieruchamiają. Jak bardzo tego chce tak bardzo nie mogę doczekać tego dopuścić.
- Idź do łazienki - mówi do mojego ucha. Oddech owiewa moją szyję. Nikt na nas nie patrzy. Żywo dyskutują. - Zdejmij bieliznę i wróć. Sam sprawdzę, czy posłuchałaś. Inaczej moja ręka stanie się świerzbiąca.
- Nie mogę tego zrobić - mruknęłam w wielkim szoku. Jak on w ogóle mógł o tym pomyśleć.
- Owszem możesz. Naprawdę chcesz mnie rozgniewać? Będziesz chodzić bez bielizny dzisiaj. Nie dotknę cię jeśli nie poprosisz.
- Nie, nie, nie - kręcę dyskretnie głową.
- Tak. Wyjdź - upiera się.
Dlaczego on to robi? Mamy spotkanie, a on mówi mi takie niegrzeczne rzeczy.
- Nie. Nie zrobię tego.
- Czyli wolisz, żebym cię dotknął? - unosi brew, patrząc na mnie z wyższością.
O nie. Próbuje wziąć mnie pod kontrolę. Nie mogę na to pozwolić. Nie jestem człowiekiem, którym może tak po prostu manipulować. Ja to nie maszyna.
- Jak możesz w ogóle tak mówić. Jestem żoną twojego syna. - szepczę zła.
- A czy ja robię coś złego? - piorunuje mnie wzrokiem. - No powiedz. Powiedz, że nie chcesz. Nie że nie możesz.
- Jesteś bezczelny. - wstaje i bez słowa wyjaśnienia wychodzę.
Zamykam drzwi za plecami. Biorę głęboki oddech, czując że nogi mam jak z waty.
Dlaczego on jest taki bezpośrednie. Przecież to co powiedział, co robił było... Było bardzo podniecające ale to nie zmienia faktu że nie powinien. Nie ma żadnych granic? Raz traktuje mnie chłodno, raz jest miły, a teraz..
Przytomnieję trochę i staje przed windą naciskając przycisk. Ledwo siadam na krześle przed biurkiem, a jestem złapana za nadgarstek i prowadzona do gabinetu.
- Hej - zatrzymuję się gwałtownie czym jest zaskoczony. - Może delikatniej?
- Chciałem, pani Tomlinson. Ale jesteś bardzo niegrzeczna. Wręcz irytująca - otwiera drzwi i popycha mnie do środka.
Łapię równowagę i staję na przeciwko niej zakładając ręce na piersi.
- Słucham? - pytam.
Nie odpowiada. Rozpina granatową marynarkę i zsuwa ją z ramion. Kładzie rękę na moim plecach i prowadzi do biurka.
Kompletnie nie widząc czego mam się spodziewać stawiam powolne kroki.
Co może chcieć zrobić? Patrzę na niego z wahaniem. Louis odsuwa laptopa.
- Dłonie na krawędź biurko.
Dziwi mnie jego polecenie. Co zamierza zrobić? Ukarać? W jaki sposób? Moje tętno jest takie
szybkie. Jakbym przebiegła maraton.
- Po co? - mój głos jest cichy i piskliwy. - Prosiłem. Nie posłuchałaś. Nie chciałem cię dotykać. Prawda? Pamiętasz moje słowa - przypomina układając Mo ręce na blacie.
- Nie do końca rozumiem - mówię nerwowo i odwracam się w jego stronę. Jest tak blisko.
Pochyla się i zaciska zęby. Jest zdenerwowany. Nawet bardzo. Oczy ma ciemne, chłodne.
- Chce wrócić do pracy. Muszę wrócić do pracy.
- Czyżby? - warczy pochylając się jeszcze bardziej.
Kiwam głową odchylając się do tyłu.
- Odwracaj się - mówi gwałtownie.
Zamykam oczy i powoli robię to co powiedział, a moje dłonie ponownie lądują na gładkiej powierzchni. Patrzę na szklaną ścianę. Taki piękny widok na miasto...Coś cudownego. Szef staje za mną i pociąga moją spódnicę.
- To zabieram sam - pociąga w dół moją bieliznę.
- Nie możesz zabierać mojej bielizny - szepczę.
- I właśnie to robię - chowa ją do kieszeni. Czuję ból pośladka. Uderza mnie.
Zagryzam mocno wargę prostując się bardziej. Moja prawa dłoń dotyka piekącego miejsca.
- Może zapamiętasz, że szefa się słucha - rzuca zły i uderza ponownie.
- Przestań - łapie za brzegi swojej spódnicy i ciągne w dół. Muszę to przerwać.
Nie pozwala mi. Trzyma moje nadgarstki i znów uderza.
- Mmm.. - zaciskam palce.
Mimo pieczenia, gdy uderza niżej, czuję tez podniecenie.
Po kolejnym uderzeniu opadam na łokcie nie będąc w stanie dłużej utrzymać się na prostych rękach. Nie chce żeby przestawał. Wręcz sama bardziej się wypinam. Zamykam oczy, nie wiedząc jak to zatrzymać. Jeczę gdy uderza coraz mocniej. Wiem, że mój tylek jest czerwony. Jak będę siedzieć? Nie obchodzi mnie to.
Niczym się teraz nie przejmuje. Chce tylko by uderzył mocniej. Nikt tu nie wejdzie. Żadna sekretarka. Żaden klient.
Widzimy, że wszyscy leżą na podłodze, szalejąc
Czając się by zgasić światła
Gra muzyka, a ja się budzę, przerywamy to
Co ja powiem Niallowi?! Prostuje się w jednej chwili spanikowana. Jak będzie chciał...
- Cholera.. - syczę. Czuję, że łapie mnie za włosy i ciągnie do tylu. Odchylam głowę. - Czy to nauczyło cię słuchać? - pyta wprost do mojego ucha. Jego usta całują skórę tuż za nim.
- Tak.. - odpowiadam cicho i niepewnie.
Nie wiem, czy mnie słyszy. Od mojego głosu głośniej bije serce.
- Tak? - pociąga za włosy mocniej. - Mów mi tato - szepcze.
- Nareszcie się doczekałam - wdycham.
Po tym wszystkim rozmawiam z nim tak normalnie. Czyż to nie jest dziwne? Na dodatek te klapsy mi się podobały. Bardzo mnie rozpalały. Bardziej niż coś innego.
- Tylko o tym nie zapominaj. A...oczywiście jak jesteśmy sami - dodaje i kładzie ręce na moje biodra.
- Mogę majtki? Są mi potrzebne.
- Nie. Nie podoba mi się to jak do mnie mówisz. Wyjdź - prycha i siada za biurkiem. Otwiera laptopa, aby na nim pracować.
- Co zrobiłam źle? - nie rozumiem.
- A co przed chwilą ustaliliśmy? - pyta, patrząc w ekran.
- Przecież... Nie będę używać tego w każdym zdaniu - dotykam dłonią jednego policzka. Pewnie jest tak czerwony jak mój tyłek.
- Ktoś powiedział, że umie słuchać. Powiedziałem wyraźnie jak masz do mnie mówić. I nie ma to względu na to, że jesteś żoną mego syna - odpowiada lekceważąco. Naprawdę obawiam się jego zmian humoru. Co chwila inaczej. Gubię się.
Nie odzywam się już. Poprawiam koszulę i opuszczam jego gabinet. Prawie dostaje zawału widząc swojego męża na moim fotelu.
- Cześć - mówi, bawiąc się spinaczami. Czy ten gabinet jest dźwiękoszczelny?​ Mógł coś słyszeć? Od kiedy on tu siedzi?
- Cześć - próbuje się uśmiechnąć. - Co tu robisz? - idąc czuje odrętwienie tyłka.
- Przywiozłem ci lunch - wskazuje głową na pudełko. Ładnie pachnie. Na pewno coś dobrego. - Ella robiła.
- Jesteś kochany - czuję jakby ktoś dał mi w pysk. Jestem okropna.
On jest taki cudowny, a ja pozwalam aby myśli skupiały się na Louisie.
- Niall.. muszę ci coś powiedzieć.. - zbieram się w sobie. Jak ja mogłam? Co mi odbiło?
- Co takiego kochanie? - uśmiecha się i wstaje. Całuje moje czoło.
Przytulam się do niego łapiąc między palce jego koszulę.Wzdycham jego zapach. Nie wiem czy umiem to wyrzucić. Czy umiem być szczera. Czy chcę. Glaszcze mnie po plecach. Zerkam na jego szyję. Kołnierzyk ma brudny.
Zaciskam usta dostrzegając bordowy ślad.
- Jadłeś może barszcz? - pytam marszcząc brwi. To zdecydowanie jest szminka, ale może jednak..
- Nie - odpowiada zdziwiony. Odsuwa się i patrzy na mnie, nie rozumiejąc.
Uśmiecham się delikatnie nie chcąc dać po sobie nic poznać. Nie powiem mu czegoś co mogę żałować. Moje obawy mogą być błędne, prawda? Nie chcę się kłócić. Na spokojnie to przemyślę.
- Dziękuję za lunch .
- O której mam przyjechać? - pyta jeszcze.
- Wrócę sama, muszę coś jeszcze załatwić - chcę, żeby już poszedł.
Marszczy brwi. Przecież jestem autem. Zapewne o tym nie wie.
- Jedź - kładę dłoń na jego torsie i całuje go w policzek.
Siadam na krześle i krzywię się z bólu. Niall wychodzi. Myślę, że to przypadek. Otarł się o coś. Chowam twarz w dłoniach starając się to wszystko sobie poukładać. Na pewno nic się nie stało. A ja? Ja czuję, że jestem wilgotna.
I to cholernie. Ten zadufany w sobie, przystojny, wkurzający, ociekający seksem dupek jest wszystkiemu winien. Jestem rozdarta emocjonalnie. Nie radzę sobie z tym natłokiem. Z jednej strony wiem, że robię źle i mam męża. Kocham go. Wiem. Ale nie wszystko jest takie proste. Jest też druga strona medalu. Louis. Intryguję mnie na każdy możliwy sposób. Jestem przekonana, że nie nienawidzi mnie tak jak na początku. Może w coś gra? Nie wiem, lecz chcę w to brnąć. Dlaczego? Bo jestem młoda i być może głupia, ale powinno się ryzykować. Potem mogę żałować. Teraz jest mi to zupełnie obojętne...Tym bardziej, że... mój mąż chyba również wychodzi z takiego założenia. Ale nie mogę mu nic zarzucać. Jeszcze tego nie wiem.
~~~~~*~~~~~~
Oby tak dalej z komentarzami! Wtedy na pewno rozdziały
będą często.
SUPER ŚWIETNA WIADOMOŚĆ.
NOWY BLOG O HARRYM ( rozdziały napisane do przodu, więc nie będziecie musieli czekać).
Serdecznie zapraszam na MadHouse.
 Odpowiadam na Wasze pytania.
- Skąd mam zdjęcia na początki rozdziałów.
Są robione w Pixlr :) Wszystko online xx
- Ile jest rozdziałów?
- Bodajże 18 i epilog.
Jeśli ktoś jakies ma to możecie zadać, na pewno odpowiem pod następnym rozdziałem. Miłego wieczoru ♥ 
(i taka mała prośba, nie zapraszajcie mnie na opowiadania, jeśli w nich występuje Eleanor :))

25 komentarzy:

  1. Świetny rozdział !
    Jestem ciekawa co ma Niall na sumieniu... A może jednak nic nie ma? I to prawda, że się otarł o coś czy coś? xD Jestem bardzo ciekawa.
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :) /@zosia_official

    OdpowiedzUsuń
  2. Łoo coraz ostrzej jest haha :D świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyżby Niall ją zdradzał? Jedno z twoich lepszyh opowiadań ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow!
    Ale emocje!
    Świetny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Mamooo! :* kocham to no ! Tak bardzo kontrolerskopociagajacosexowne ze no! Czekam...

    OdpowiedzUsuń
  6. Matko genialny <3 uwielbiam takiego Louisa *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty <3 *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow Lou się rozkręca. Rozdział super. Czekam na nn :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialne bejbe Genialne :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Super cudo ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Niall ma kochanke,jestem tego pewna
    Więc niech Lai tez bedzie miala kochanka
    Jezu to było takie *.*
    Ale to w koncu Louis ,jej "tato"

    OdpowiedzUsuń
  13. Aww aww jest meega *.*
    Ściskam
    You Belong With Me

    OdpowiedzUsuń
  14. Coraz bardziej gorąco się robi... :D
    Czekam na następny rozdział - będzie jeszcze cieplej? :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudny rozdział
    Wspaniały.
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  16. Baedzo sie rozczaruje jezeli prxesttaniesz pisac, super ff :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny, czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  18. Haha aż się podniecilam :-D bardzo bardzo bardzo fajnie piszesz i trzymasz w napięciu, życzę dużo weny ♡

    OdpowiedzUsuń
  19. whoa zajebiste czekam na następny xx @sarcasm_queen10

    OdpowiedzUsuń