poniedziałek, 18 maja 2015

|Epilog| Love Me Like You Do


Wyszłam z sądu szczęśliwa. Małżeństwo się zakończyło ugodą. Nie byliśmy już zobowiązani. Niall wreszcie się otrząsnął. Zrobiliśmy wszystko, aby poszedł na terapię. To właśnie mu pomogło. Otwieram oczy. Wspomnienie ucieka z mojej głowy, gdy siedząc na leżaku na tarasie, patrzę na mojego męża. Louis w jeansach i białej, rozpiętej koszuli spaceruje na rękach z Mercedes. Młodsza o dziesięć minut dziewczynka jest znacznie żywotniejsza niż Faith. Ta śpi smacznie na mojej piersi. Są tak idealnie podobne do swojego ojca, że czasem mnie to przeraża. Gdy pierwszy raz je zobaczyłam nie miałam wątpliwości kto jest biologicznym ojcem. Mój mąż nijak się ich nie wyprze.
Cieszy mnie to, że jednak są dziećmi Louisa. Teraz to prawdziwa rodzina. Taka jaka powinna być. Faith ma chrzestnego w postaci Harryego. Natomiast Mercedes jest chrześniaczką Liama. Całuję córeczkę w rączkę i poprawiam okulary przeciwsłoneczne. Jest tak przyjemnie ciepło. Liverpool dzisiaj dokazuje. Nasz dom jest duży i naprawdę piękny. Najlepsi architekci dopracowali każdy szczegół. Czuję się tu na prawdę wspaniale. Trzeba było sporo przejść, ale było warto. Uśmiecham się na wspomnienie miny Louisa gdy dowiedzieliśmy się o podwójnej ciąży. To było dokładnie dzień po tym jak skończył urządzać pokoik. To był szok. To było szczęście. To był też strach, że nie damy rady. I jest bardzo ciężko, ale razem możemy wiele. Stwarzamy im prawdziwy dom. Dzisiaj w odwiedziny na kolację mają przyjechać moi rodzice. Nieco się zdziwią bo...nie kontaktowałam się z nimi i o niczym nie wiedzą. To jednak moi rodzice i chcę utrzymywać z nimi dobry kontakt. Zależy mi na tym. Bardzo. Wiem że oni zawsze będą mnie wspierać i nie będą oceniać.
Nie byli na ślubie, bo bałam im się powiedzieć. Ale mama Louisa, wszystko rozumie. Traktuje mnie jak córkę. Też wspiera. Patrzę na dwie osoby przede mną, leżąc spokojnie, aby mała się nie obudziła. Louis właśnie odkłada Mercy do wózka.
Posyłam mu uśmiech gdy na mnie patrzy. Idealnie sprawdza się w roli ojca. Jest wspaniałym ojcem, mężem, przyjacielem i kochankiem.
Jesteś światłem, jesteś nocą
Jesteś kolorem mojej krwi
Jesteś lekiem, jesteś bólem
Jesteś jedyną rzeczą której pragnę dotknąć
Nigdy nie sądziłam że to może oznaczać tak wiele, tak wiele.
Więc ja też staram się dla niego być jak najlepsza. Podchodzi do mnie, zostawiając wózek pod takim kątem, aby słońce nie razilo dziewczynki. Pochyla się i całuje mnie.
- Wszystko dobrze? - pyta.
- Zaczynam się zastanawiać czy to normalne że ona śpi tak dużo.. - odpowiadam gładząc dłonią plecy maluszka.
- Myślę, że tak - kuca przy nas. - Lepiej to niż, aby płakała. To zależy od dziecka. Faith jest bardzo spokojna i tyle - całuje małą w główkę.
- Bardzo, bardzo spokojna. - dotykam palcami policzek mężczyzny.
Uśmiecha się, całując moją obrączkę. Tym razem ślub był taki jak powinien. W kościele.
- Pojedziesz na zakupy? Muszę przygotować coś na wieczór. Najlepiej coś mającego jak największą ilość alkoholu.
- Dlaczego? - pyta ciekawy. - Chcesz spic swoich rodziców?
- A dziwisz mi się? - patrzę na niego znad okularów.
- Owszem, pani Tomlinson. Jestem przygotowany na starcie z mym teściem. - uśmiecha się, podnosząc. - Myślę, że pani Hood cos przygotowuje.
- Czuję się bezużyteczna.. - mruczę.
- Kochanie, wiesz ze ci ustapie jeśli tylko będziesz chciała gotować. Po prostu bliźniaczki dają ci w kość.
- Inni jakoś sobie radzą. - poprawiam dziewczynkę i delikatnie wstaje.
- Ale jeśli mogę ci pomóc, to to robię. Pamiętaj, że pani Hood nie wygoni cię z kuchni - całuje moje czoło i bierze ode mnie córkę, aby ułożyć ją w drugim miejscu w wozeczku. - Co mam kupić?
- Zaraz z nią porozmawiam i powiem ci co ustaliłyśmy - znikam w domu i kieruje się do kuchni szukając kobiety trochę starszej od mojej mamy.
Rozmawia z Martinem w salonie. Tak, mężczyzna wciąż dla nas pracuje. Tak samo jak reszta.
- Pani Hood.. - staje obok nich nie chcąc niegrzeczne Przerywać.
- Pani Tomlinson - oboje na mnie patrzą.
- Chciałam porozmawiać o dzisiejszym wieczorze.
- Tak?
- Co mogłaby pani przygotować. Louis pojechałby na zakupy..
Wyjaśnia mi pomysł na dzisiejsze danie. Nawet ciekawy. Razem robimy listę zakupów, którą później wręczam mężowi.
- Wracam za godzinę - przyciąga mnie i całuje. - To jest uzależnienie.
- Lubię je.
Puszcza mi oczko i zabiera kluczyki od auta. Wychodzi, a ja wracam do ogrodu.
Dziewczynki Spędzają na świeżym powietrzu bardzo dużo czasu i jeszcze ani razu żadna poważnie nie chorowała.
Są okazem zdrowia. Poprawiam zawiązaną na brzuchu koszulę i kładę ręce na biodrach, stojąc przy wózku. Śpią jak aniołki. Moje dwie kruszynki. Są takie małe przy Alexie Gio i Zayna. Takie niewinne i bezbronne.
Ta wpadka, to najlepsza wpadka w życiu. Nic nie przekreśla. Dalej mogę iść na studia, mogę się rozwijać. Przynoszę sobie pranie dzieci i siedzę składając je i co jakiś czas zerkam do wózka.
Budzą się około siedemnastej kiedy właśnie zaczynam się szykować. Wiem, że Louis jest z nimi w ich pokoju. Wybieram sukienkę, ale właśnie wchodzi do środka z którąś na rękach. Czasem nie rozróżniam.
- Bez majtek - mówi chłodno.
- To kolacja z rodzicami - mrożę go wzrokiem.
- Powiedziałem bez bielizny - powtarza i uderza ręką w mój tylek. - Chyba, że naprawdę wrócimy do kar.
- Przecież jestem grzeczna - całuje go w policzek i wychodzę do łazienki.
- Jak będziesz nie posłuszna mężowi, to nie będziesz. Laillen sam sprawdzę - dodaje przez drzwi.
- Niewątpliwie.. - mruczę pod nosem  przebierajac się. Tak jak powiedział, nie zakładam dolnej bielizny.
Mam nadzieję, że nie stanie się nic, co rodzice zaczną podejrzewać. Maluję się i gotowa wychodzę. Włosy mam rozpuszczone. Mężczyzna leży na łóżku z bliźniaczkami.
- Moje słodziaki.. Cudowni jesteście
- Jaka piękna ta mamusia, co - mruczy bawiąc się i z jedną i z drugą  - taka nasza.
- Przebiorę je - sięgam po córeczki.
- Na fotelu w ich pokoju leży prezent od taty - mówi.
Uśmiecham się i obie ubieram w niebieskie sukieneczki od niego. Mają dwa miesiące i tyle ubrań, że to głowa mała. Czasami sama nie wiem, w co mogę je ubrać. Wszystko takie ładne. Biorę dziewczynki i schodzę na dół.
Tam stół jest już gotowy, a pani Hood podaje na niego przekąski.
Kobieta lubi gotować i umie. Nie można jej zarzucić.
- Wygląda pięknie - mówię wdzięcznie.
- Mam nadzieję, że będzie smakować - uśmiecha się i znika w kuchni.
Louis bierze ode mnie Faith. Idzie otworzyć drzwi.
Czuję coraz większe zdenerwowanie. Boję się, nie chcę afery.
Chcę, żeby to zaakceptowali. Nie robię nic złego. Widzę jak wchodzą do salonu zdziwieni.
Uśmiecham się delikatnie poprawiając Mercedes.
- Cześć córeczko - pierwsza odzywa się mama.
Podchodzę do niej i przytulam uważając na małą. Całuje mnie w policzek, ale zaraz przygląda się dziewczynce.
- To twoje?
- I Louisa..
- Co? - otwiera oczy jeszcze szerzej kompletnie zaskoczona. - Jak to? Gdzie Niall?
- Rozwiedliśmy się - czuję się coraz bardziej niepewnie v
- Laillen jest teraz moją żoną - wtrąca Louis, obejmując mnie w talii. - I chcielibyśmy, aby państwo to zaakceptowali.
Nerwowo poprawiam ubranko małej patrząc na rodziców. Tata ma wymalowany szok na twarzy.
- Powoli - odzywa się pierwszy raz. - Rozstałaś się z Niallem i związałaś ze swoim teściem? I macie dzieci? Skomplikowane.
- Ja... oboje z Niallem popełniliśmy błędy.
- Ale teraz jest to miłość?
Czuję na prawdę wielką ulgę.
- To Faith i Mercedes.
- Piękne księżniczki - mówi mama i bierze ode mnie dziewczynkę. Tata zabiera drugą.
Przytulam się do Louisa. Całuje mnie we włosy. Udało się. Posyła mi uśmiech i wchodzimy głębiej do salonu. Kolacja jest miła, ciągle rozmawiamy. Tato ani na chwilę nie puszcza dziewczynek. Zakochał się bezpowrotnie. Ciągle powtarza, że są cudowne. A one zachwycone, bo lubią być w centrum uwagi.
Jestem na prawdę szczęśliwa. Wszyscy moi bliscy.
Mój humor wciąż jest dobry. Mama i tata usypiają bliźniaczki. Niestety potem muszą iśc. Odprowadzamy ich do drzwi i patrzymy jak Odjeżdżają.
Powoli wracamy do salonu. Lou łapie mnie za rękę i ładuje na kanapie pod nim.
Uśmiecham się i przyciągam go do pocałunku.
Całuje namiętnie i łapczywie. Chyba wypróbujemy kanapę.
Szybko pozbywamy się ciuchów
Louis wbija się we mnie jednym płynnym ruchem. Zdecydowanie mi dobrze.
Łapie się jego ramion gdy wypełnia mnie raz za razem.
- Kocham cie..
- Ja ciebie też - spełniona zasypiam w jego ramionach.
~~~~~~~~~*~~~~~~~~~
A więc to koniec. Ostateczny. Nie będzie drugiej części, bo nie ma ona sensu:)
ALE ZA TO, MAMY DLA WAS NIESPODZIANKĘ, GDYŻ, ALEŻ, PONIEWAŻ POWSTAŁ NOWY BLOG I PISZEMY KOLEJNE OPOWIADANIE O PERWERSYJNYM LOU Z ZASADAMI.
Niedługo rozdziały będę się pojawiać. Zapraszamy tutaj http://haunted-fanfiction-tomlinson.blogspot.com/
A ja zapraszam na swojego o Lou, na którym pojawiły się już trzy rozdziały. Ten jest o Aniele.
Dziękujemy za wsparcie, za każdy komentarz i wejście. Kochamy was:)

11 komentarzy:

  1. Przykro mi, że to już koniec. To było świetne opowiadanie. ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Niesamowity blog! Szkoda, że to już koniec! *_*
    Cudowny epilog! Kocham <3!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow GENIALNE ♥
    Szkoda, że to już koniec ;c
    Te ff było i jest świetne. ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow! Piękne, piękne, piękne było całe opowiadanie <33!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały epilog !
    Dobrze że rodzice Lail zaakceptowali jej związek z Lou :)
    Będzie mi brakować tego opowiadania... No ale taka już niestety kolej rzeczy :)
    Cudownie było czytać wszystkie rozdziały tego ff :)
    /@zosia_official

    OdpowiedzUsuń
  6. szkoda, że to koniec ;/ blog był super ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Super epilog :)
    Dobrze ze z rodzicami nie było żadnej afery :)
    Zakończenie jest extra xd
    Szkoda ze to już koniec,ale na pewno będę czytać następne wasze opowiadania :)
    Zycze weny w pisaniu następnych fanfiction :) Pa :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda że to już koniec, ale będę miło wspominać to opowiadanie. Do zobaczenia na następnym opowiadaniu. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Brak mi słów *o* ten blog jest po prostu zajebisty *-* powodzenia w kolejnych opowiadaniach napewno do nich zajrzę :*
    /A

    OdpowiedzUsuń
  10. Awww gelialne i takie kooochane*-* bedzie mi tego brakowac :c ❤ @nxd69

    OdpowiedzUsuń