sobota, 31 stycznia 2015

|04| Because You Loved Me.


Za cały ten czas kiedy byłeś przy mnie
Za całą prawdę, którą mi pokazałeś
Za całą radość, którą wniosłeś do mojego życia
Promienie słońca, wpadające do sypialni, budzą mnie z miłego snu. Tym razem o Niallu. Naga leżę splątana w kołdrze. Czuję się doskonale. Reka, na oślep szukam chłopaka jednak jestem w łóżku sama. Przeciągam się i siadam przytrzymując kołdrę przy piersiach. Uśmiecham się na wspomnienie ubiegłej nocy. Tylko ja i on. Kochaliśmy się tyle godzin. To było takie cudowne. Gdy mnie całował, dotykał, pieścił...Jestem jego. Nie mogę o tym zapominać. Nie wolno mi.
Zerkam na zegarek i stwierdzam, że nawet nie jest późno. Wskazuje dziewiątą. Och, tak bardzo nie chcę mi się wstawać, ale wiem że muszę. Do Londynu jest kawałek drogi, a pokaz rozpoczyna się o szesnastej. Wstaję z wygodnego łóżka i zmierzam do łazienki. Tam biorę prysznic, który do końca wybudza mnie ze snu. Woda przyjemnie obmywa moje ciało. Gdy odświeżona wychodzę i owijam się ręcznikiem, Niall stoi przy umywalce. Uważnie przesuwa maszynką po szyi i policzkach. Mruga do mnie w lustrze, na co reaguję szerokim uśmiechem. Całuję go w policzek i wymykam się z łazienki. Moim celem jest garderoba, znajdująca się po drugiej stronie pokoju. Otwieram drzwi i wchodzę do środka. Zacznijmy od bielizny - myślę, nie wiedząc co dziś ubrać. Wybieram jasnoróżowy komplet i zakładam go, opuszczając ręcznik. Przez dłuższą chwilę, przeczesuję palcami mokre włosy, przyglądając się wieszakom. Mam tego tyle, a nie wiem co wybrać. To jest odwieczny problem kobiet. Jedyne nie mają go takie, które nie przykładają ani grama uwagi do ubioru, lub po prostu nie mają takiej kolekcji.
Ściągam z wieszaka blado pomarańczową sukienkę. Idealna. Uśmiecham się i zakładam wybrany ciuch. Do tego czarne, lakierowe szpilki. Wychodzę z garderoby. Niall właśnie naciąga koszulkę i uśmiecha się do mnie. Odwzajemniam to i wchodzę do łazienki. Nie zamykam drzwi, aby wyparowała. Zaczynam suszyć włosy. Może naprawdę wybiorę się do fryzjera jutro po pracy? Przydałoby się chociaż wyrównać końcówki. Wyjeżdżamy godzinę później. Niall włącza w aucie swoją ulubioną płytę.
- Może się nie zanudzimy tam - mówi, uśmiechając się.
Ja też nie jestem fanką pokazów, ale zawsze warto popatrzeć.
- Bez przesady, będzie fajnie. - Opieram się wygodnie o fotel.
Niall śmieje się pod nosem i spokojnie jedzie. Nie spieszymy się. Mamy rezerwę czasu.
- Czy twój ojciec kogoś ma? - nie mogę się powstrzymać.
Niall zerka na mnie zdziwiony i zmienia pas.
- Nie - odpowiada po chwili i zaciska usta. Zdenerwowałam go? - Nigdy nie miał, nigdy nie widziałem go z kobietą - dodaje.
- Rozumiem - mówię speszona.
Ta wiadomość nieco mnie zaskakuje. Albo Niall nie wie o jego romansach, albo on naprawdę nikogo nie ma...Ale to nie podobne do trzydziestoletniego mężczyzny, pociągającego i przystojnego. Przecież on również ma swoje potrzeby. Nie wierzę, że jest tak wytrwały. Zamykam oczy i odwracam głowę do szyby.
- Nie wiem dlaczego - odzywa się ponownie. - Może bał się, że ta kobieta będzie taka jak jego była. Miał kiedyś dziewczynę, zakochał się, adoptował mnie, a potem ona odeszła, nie zostawiając ani jednego słowa. Myślę, że to ma znaczenie.
- Tak. Myślę, że to mogło go skrzywdzić - mówię po chwili zastanowienia.
Niall nie odpowiada. Przez dłuższy czas jedziemy w ciszy. Przypomina mi się wczorajszy wieczór.
Naprawdę czułam cos czego zdecydowanie nie powinnam.
Ale mogłabym częściej wpadać w jego ramiona. Martwił się o mnie, gdy gorzej się poczułam. Byl czuły.
Jednak nie jestem taka obojętna. Nie wiem dlaczego to mnie cieszy. Naprawdę muszę zacząć się kontrolować. To wszystko jest nie tak jak powinno.
Skupię się na swoim związku. Ale będę chciała, aby moje relacje z teściem, chociaż trochę się poprawiły.
Dojeżdżamy na miejsce jakiś czas przed rozpoczęciem całej imprezy. Niall parkuje w wolnym miejscu, a to cud. Ludzi jest bardzo dużo. Media. To tez. Blondyn otwiera mi drzwi, a ja ostrożnie wysiadam. Rozglądam się dookoła. Zdecydowanie to centrum Londynu. Kamery, dziennikarze i masa znanych osób znajduje się wokół budynku do którego się udajemy.
My raczej nie będziemy zwracać uwagi. Jego ojciec tak. Jest najbogatszym Anglikiem. Ale jesteśmy sami. Niall oplata mnie reka w talii i prowadzi miedzy tłumem.
Uśmiecham się rozglądając. Ale tu fajnie. Niall ciągnie mnie za rękę prowadząc na miejsca które sa dla nas zarezerwowane. Siadamy na wygodnych pufach. Mamy pierwszy rząd. Tuż przy wybiegu. Wszystko jest świetnie przygotowane. Pokaz rozpoczyna się niewiele później. Nie są to dziwne stroje. Proste, ale ładna kreacje. Niektóre sama bym kupiła. Modelki zmieniają się jedna po drugiej. Wszystko są piękne i płynnie idą po wybiegu.
Zazdroszczę im ruchów. Są pewne siebie. Ja mam pecha w życiu. Patrzę kątem oka na męża. Jestem kobietą, taką mam naturę.
Trzyma moją dłoń, skanując wzrokiem wszystkie po kolei. Jednakże ślinka mu nie cieknie.
Nie jestem zazdrosna. Niall nigdy nie dał mi do tego powodu. Ja równie staram się tego nie robić. Dobrze, że nie wie o wszystkim. Pokaz dobiega końca i na scenie pojawia się projektant.
Kłania się i pozuje z modelkami. Wszyscy biją brawo. Po zamknięciu imprezy udajemy się na after party. To skromne przyjęcie. Niall obejmuje mnie i rozmawia z ludźmi znającymi jego ojca. Są ciekawi, czemu go nie ma. Blondyn wciska im jakąś bajkę w którą z łatwością wierzą. Są mili. Niektóre kobiety zamieniają ze mną słowo, ale niechętnie. Dlaczego? Bo nie jestem żoną nikogo ważnego. Nie przejmuje się tym szczególnie. Nie potrzebuje ich zainteresowania.Nie chcę nie szczerych słów. Niall podaje mi białe wino. Posyłam mu wdzięczny uśmiech i odchodzę parę kroków chcąc wyjść na świeże powietrze. Zostawiam go samego. Jakoś się znajdziemy. Biorę głęboki oddech. Już znacznie się ściemniło. Niewielki taras jest prawie pusty gdy na niego wchodzę.
- Jak się czujesz? - słyszę za sobą. To ten głos. Jego głos. Palce mocniej zaciskają się na kieliszku, a ciało spina się. Już prawie udawało mi się o nim nie myśleć.
Jakaś cząstka mnie cieszy się, że on tu jest. Ale to na pewno mniejsza część. Chyba powinnam się odezwać. Wiem, że stoi za mną. Czuję jego oddech.
- Dobrze, dziękuję. - mówię cicho.
- Jak się bawisz? Zgaduję, że nudno. Nie podoba ci się. Ja również nie lubię takich imprez - staje obok mnie.
- Wszystko jest dobrze zorganizowane. - odpowiadam wymijająco.
Patrzę przed siebie. Widok mam cudowny. Jezioro i park. Naprawdę mi się to podoba.
Obejmuję się ramionami i delikatnie uśmiecham. Kawa na tarasie o poranku z takim widokiem.
Mamy piękny taras. Jednak widok jest na co innego.
Wypijam alkohol do końca i Odstawiam kieliszek.
Odwracam się do mężczyzny. Jest ubrany w idealnie dopasowany smoking. Klasyka. Patrzy przed siebie zamyślony.
- Dlaczego jednak pan przyszedł? - pytam.
- Bo chciałem zobaczyć, jak dziś wyglądasz. - kiwa głową.
Marszczę brwi i w głowie analizuje to co właśnie powiedział. Zobaczyć mnie? Przecież on...Nie rozumiem. Wszystko teraz jest takie poplątane.
To słodkie powiedział. Przyszedł specjalnie dla mnie?
Londyn nie jest blisko. Przyjechał. Czuję dziwną euforię w sobie.
- I było warto? - pytam speszona ale ciekawa.
- Warto każdego kilometra - szepcze wsuwając rękę do kieszeni.
Czuję akrobacje w swoim brzuchu. Boże jak on na mnie działa. Dlaczego nie mogę tego powstrzymać.
Mam męża! Ale jego głos pieści mnie tak delikatnie. Drogie perfumy...Gucci dochodzi do zmysłów mojego zapachu. Robi mi się na prawdę gorąco i czuję wypieki na policzkach.
- Zatańczymy - stojąc obok podnosi rękę, abym mogła chwycić jego ramię.
Kiwam głową i oplatam je po czym wracamy do środka. Szukam wzrokiem Nialla. Jest zaintrygowany rozmową z jakimś mężczyzną. Nie zauważa nas. Ale przecież... Nie robimy nic złego. To zwykły taniec. Z moim teściem. To nic złego. Przyciąga mnie do siebie i zaczynamy tańczyć.
Nie mogę skupić się na niczym innym jak jego ręka oplatająca moją talię.
Jeden dotyk, a mnie jest tak dobrze. Kołyszę się z nim.  Muzyka jest spokojna i nawet koi trochę moje zdenerwowanie.
Oddycham równomiernie. Mężczyzna patrzy na mnie. Niebieskie oczy nie są tak chłodne, jak codziennie. Stojąc tak blisko powiedziałabym raczej że są.. piękne.
Gdy mruga, długie rzęsy rzucają na jego policzki.  To urzekający widok. Mój wzrok ląduje na jego malinowych wargach. Wyglądają na takie miękkie.
Chcę ich dotknąć. Dlaczego? Nie umiem wyjaśnić.
Zagryzam wargę czując że na prawdę muszę się powstrzymywać.
- Wracam do domu. Zapewne czekasz na męża, ale on spędzi tu jeszcze parę godzin. Mogę cię zabrać.
- Nie chce sprawiać kłopotu.
- To nie jest kłopot - zapewnia.
- Na pewno? - dopiero zauważam że przestaliśmy tańczyć.
- Na pewno - szepcze. Niall się nie pogniewa. Nie ma podstaw.
- Dobrze - kiwam głową. - Zaraz wrócę - idę poszukać męża.Puszcza mnie i odsuwa się. Przez chwilę stoję w miejscu.Dopiero po chwili wraca mi myślenie i odchodzę. Znajduję Nialla rozmawiającego z kilkoma mężczyznami.
- Gdzie zniknęłaś kochanie? - pyta i obejmuje mnie ręką.
- Twój tata tu jest. Wiedziałeś?
Patrzy na mnie zdziwiony. Wcale nie jestem zaskoczona. Oddał nam zaproszenia i się pojawił. Niespodzianka. - Nie. Nic nie mówił - odpowiada i szuka go wzrokiem. Stoi z jakimś biznesmenami którzy chwalą się żonami.
- Będziesz miał coś przeciwko jeśli pojadę z nim wcześniej? Jestem trochę zmęczona.
- Nie. Jasne, że nie, ale nie myślałem, że chcesz spędzać z nim czas. A to trochę godzin jazdy. - odpowiada.
- Nie chce psuć ci wieczoru. - posyłam mu uśmiech.
- Przyjadę w nocy - całuje moje czoło. - Jedź. Odpocznij.
- Dobranoc - idę do szatni odebrać swój płaszcz.Zabieram go i zakładam. Bawię się paskiem torebki, widząc że mężczyzna stara się pożegnać i do mnie podejść. W końcu staje obok, obejmując ręką w tali. Wyprowadza mnie z budynku, ale tam znów kogoś spotykamy. Młoda kobieta. Brunetka o czekoladowych oczach, przytulona do wysokiego mężczyzny. W wieku mojego teścia.
- Witaj Louis. Pani Tomlinson? - pyta.
- Pani Tomlinson - potwierdza zaciskając palce na moim biodrze. Znów zapomniał o drugim nazwisku.
Nie odzywam się wyczuwając zdenerwowanie Louisa. Jedynie się uśmiecham.
- Gratulacje. Harry Styles - pochyla się, żeby pocałować moją dłoń.
- Laillen Tomlinson.. - Louis mi przerywa.
- Tak. To mój... przyjaciel i jego dziewczyna. Wybacz nie pamiętam imienia. Jesteś trzecia w tym miesiącu - rzuca chłodno, przez co mina dziewczyny zrzednie.
To co powiedział zdecydowanie nie było miłe. Nawet jeśli to prawda, nie był powinien tego mówić.
Ale on jest z tego znany. Z dogłębnej szczerości.
- Miło pana poznac- mówię z uśmiechem.
- Mi ciebie też. Nie będziemy już przeszkadzać. Zadzwoń jak zapoczątkujesz życie potomka - Harry zwraca się do kolegi.
Żegnają się i ku mojej uldze ruszamy do auta.
Jedziemy czarnym Mercedesem najwyższej klasy. Podobny do auta Nialla lecz nowszy. W środku pachnie wszystkim. A najbardziej Guccim. Ten zapach jest dla mnie tak erotyczny jak nic innego. Samo wdychanie go mogłoby doprowadzić mnie do rozkoszy. Nie mogę do tego dopuścić. Jeśli dzisiaj znów będę mieć mokry sen...Sama nie wiem, czy tego chce czy może nie. Mężczyzna rusza, a ja żyję świadomością, że spędzę z nim i tym zapachem kilka godzin. Myślę, że ostatnio coś się zmieniło. Być może w pracy znów będzie traktował mnie źle. Na dystans. Ale tak trzeba. Tam jestem pracownicą.
A tu SYNOWĄ. Muszę o tym cholera pamiętać. Opieram się wygodnie i patrze przez okno.
Spokojnie Lai. Nic się nie dzieje. To tylko droga powrotna. Brunet włącza radio. Nie za głośno. Chociaż nie. To nie radio. płyta. Vivaldi.
Zamykam oczy i wsłuchuje się w melodie. Mój oddech jest spokojny i równy.
Myślę o wszystkim co jest mile. Wodospad. Wzburzona piana, która tworzy się wraz z opadem wody. Wiatr poruszający listki drzew. Ptaki wyspiewujace melodie. Na moich ustach pojawia się delikatny uśmiech.
Czuję muskanie palców. Dotyka mojej dłoni. Podnoszę powieki jednak nie odwracam się w jego stronę. Patrzę przed siebie. Wiem, że on też. Że jest skupiony na rozciągającej się drodze. Bada opuszkami palców wierzch mojej ręki. Potem drugą stronę. Nie reaguję na to. Jego skóra jest miękka i delikatna. Siedzę i staram się spokojnie oddychać. Już nawet nie zadaje sobie pytania dlaczego.
Po prostu chłone jego dotyk. Czuje, nie myślę.
Biorę głęboki oddech. Teraz kciukiem głaska moją skórę.
To takie przyjemne.. Ledwo powstrzymuje ciche westchnienie.
Splata nasze palce. Jedziemy w ciszy. Jestem zaskoczona tym gestem. Owszem. Zachowanie Louisa zmienia się ciągle. Gubię się trochę w tej sytuacji. Nie do końca wiem co chce osiągnąć.
Chce mnie uwieść? Mógłby to zrobić, ale nie widać, aby miał aż takie zamiary. Poprawia relacje z synowa? Tak. To bardziej możliwe. Przecież.., on nie ma czego we mnie widzieć. Gdzie ja do niego.
- Jesteś intrygującą kobietą Lail. Dlaczego pozwalasz mi to robić? Nie uciekaj. Odpowiedz. Czemu pozwalasz mi na dotyk - odzywa się ochryplym głosem. Przerywa moje myśli w nagły sposób.
- To nic złego. - mówię sama w to nie wierząc.
Podnosi moją rękę i całuje,a później spokojnie odkłada ją na moje kolano. Kładzie ręce na kierownicę i wraca do prowadzenia. Między nami ponownie zapada cisza, która trwa już do końca jazdy.
Zasypiam, więc cisza na pewno panuje. Czuję silne ramiona wokół mnie. Ten zapach...Tak dobrze znany. Ten który upaja. Powoli otwieram oczy, przebudzam się. Mężczyzna wnosi mnie do domu, cicho zamykając drzwi.
Wiem że to podłe, ale ponownie zamykam oczy opierając głowę o jego ramię i udaje że nadal jestem pogrążona we śnie.Wszystko, co robię jest złe. Wszystko co robię sprowadzi do czegoś nieodpowiedniego. Dlaczego nie umiem tego zatrzymać?
~~~*~~~
Opowiadanie zostało już całkowicie napisane xx
Czeka tylko na dodanie rozdziałów. A to zależy od Was i tego, czy przeczytacie.
Następna historia prawdopodobnie będzie na Wattpadzie.
Macie może jeszcze ciekawe fabuły? Podajcie!♥

wtorek, 27 stycznia 2015

|03| I never told you.


Jest sobotni wieczór. Trzy dni pracy za mną. Szef mijał mnie bez słowa, ale tylko dlatego że miał wiele spotkań. Sama go na nie umawiałam. Zdaję sobie sprawę, że nie umiałabym mieć firmy i być jej głową. To bardzo duża odpowiedzialność i szczerze podziwiam tego człowieka.
Właściwie sam do tego doszedł. Bez niczyjej pomocy. To jest sukces. Ja sama nie wiem, co chcę robić dalej. Pracuję, dobrze zarabiam...Nie siedzę bezczynnie, ale nie mam większego planu. Przechadzam się po domu, kiedy Niall jest na piętrze i ćwiczy w siłowni. Zauważam, że światła nad basenem wewnętrznym są włączone.
Chwilę się waham, ale ciekawość wygrywa i cicho kieruje się w tamto miejsce.
Wsuwam ręce do kieszeni jeansów. Nie ubieram się specjalnie, kiedy jestem w domu. Grunt to czuć się dobrze i wygodnie. Podchodzę do szklanych drzwi i widzę mojego szefa oraz teścia. Przepływa basen chyba po raz kolejny. Jego ciało zdobią liczne tatuaże które wcześniej widziałam tylko raz. Jest bardzo dobrze zbudowany i na prawdę przystojny.
Przygryzam dolną wargę. Czemu ten widok mi się podoba? Nie powinien. Rumienię się. Mężczyzna podciąga się na rękach i wychodzi z wody, plecami do mnie. Sięga po ręcznik, który leży na białej kanapie po drugiej stronie basenu. Szybko robię krok w tył nie chcąc żeby mnie zauważył.
Chcę iść, ale ciągle stoję w miejscu pod ścianą. Niall nie ma żadnego tatuażu. Wydaję mi się to głupotą, ale na ciele jego ojca... Mięśnie na którym są umiejscowione. Ten obraz opanowuje cały mój umysł. Jestem pewna, że nie mogę tu zostać. Tyle, że to silniejsze ode mnie. Brunet odwraca się i kieruję do drzwi, wycierając ręcznikiem włosy. Widzi mnie, a na jego ustach pojawia się mały uśmiech.
- Ymm.. szukam Nialla - kłamie gdy jest już na tyle blisko by mnie usłyszeć.
- Tu go nie ma - odpowiada rozbawiony. Woda spływa po jego ramionach, klatce i włosach.
Nie mogę oderwać wzroku od tych kilku kropel. Jak deszcz po rzeźbie. Ja mam męża. To mój teść. Nie mogę na niego patrzeć jak na posąg. Jak coś co mogę podziwiać.
- Rozumiem - mruczę robiąc krok w tył.
Mężczyzna przez chwilę mi się przygląda. Spuszczam głowę, aby nie widzieć jego intensywnych, niebieskich oczu.
- Chyba, że masz ochotę na pływanie, Laillen - moje imię wolno, jakby napawał się każdą literą.
- Nie chciałam przeszkodzić - zapewniam. - Pójdę już.
Czuję się przy nim tak bardzo niepewnie. Czasem boję się odezwać, aby nie popełnić dużego błędu. Z rozwagą muszę dobierać odpowiednie słowa.
- Ja też idę - omija mnie i otwiera przede mną szklane drzwi.
- Dziękuję - obejmuje się ramionami i wychodzę.
Czuję jego wzrok na sobie, kiedy przemierzam korytarz, aby dojść do znaczenia dwóch skrzydeł. A niech mnie. Nie myślałam, że ktoś oprócz mojego męża, może zrobić na mnie wrażenie.
Zatrzymuję się i odwracam.
- Dobranoc - mówię spokojnym głosem.
- Dobranoc, Laillen - mruczy i wchodzi po schodach, z ręcznikiem przewieszonym przez kark.
Ja z kolei szybko kieruje się do sypialni. Zdecydowanie jestem już zmęczona. Pewnie Niall zaraz do mnie dołączy. Zsuwam z bioder opięte jeansy i skopuję je gdzieś obok. Podnoszę materiał koszulki na ramiączka i ją również ściągam.
Przecieram twarz dłońmi i schylam się sięgając po zdjętą odzież. Wszystko to odkładam na fotel. Rano ułożę. Przecież to będzie niedziela. Dzień wolny. Mamy zamiar z Niallem wybrać się do Londynu na pokaz mody. Został zaproszony. To znaczy dostał zaproszenie od ojca, który stroni od takich imprez. Opadam na łóżku przerażona wizją konieczności pójścia pod prysznic. Tak bardzo mi się nie chcę. Ten materac jest taki kuszący.
Układam ręce nad głową i przeciągam się leniwie. W samej bieliźnie, wtulona w pachnące poduszki, po prostu zasypiam. Zmęczenie wygrywa. Oddycham urywanie, opierając się o ścianę szklanej kabiny. Ciepłe usta błądzą po mojej szyi. O tak...Jęczę,  kiedy mężczyzna dotyka mojej kobiecości dwoma palcami. Zatacza małe kółeczka, co sprawia mi ogromną przyjemność. 
- Krzycz maleńka - warczy do mojego ucha, zaczynając szybciej poruszać palcami. - Chcę słyszeć twój głos.
Odchylam głowę i krzyczę. Imię Louis rozchodzi się po łazience...   
Budzę się z urywanym oddechem. Nie mam pojęcia co bardziej mnie dziwi, mój sen czy to że właśnie przez niego doszłam.
Z przerażeniem stwierdzam, że moje koronkowe majtki są mokre. Przecieram ręką twarz. Obok mnie leży Niall. Ułożony na klatce cicho mruczy
- O boże.. - szybko wstaję i idę do łazienki. Biorę szybki prysznic zmywając z siebie zarówno podniecenie jak i pot. Ubieram satynowy szlafrok i udaje się do kuchni. Nie zasnę teraz bez lampki wina.
Dlaczego śniłam o nim? Owszem, sen był przyjemny, ale tak nie powinno się dziać.
To przecież był Louis, a ja mam Nialla. Sięgam do barku i wyjmuje butelkę swojego ulubionego wina z którą kieruje się z powrotem do kuchni.
Zapalam światło i dostaję zawału. Butelka prawie upada na podłogę. Przy wyspie kuchennej, lekko zgarbiony siedzi winowajca. Ma zamknięte oczy i spuszczoną głowę, a ręce luźno splecione i opuszczone między kolanami. Dlaczego on do cholery nie śpi?! Musiał zauważyć moją obecność bo przecież właśnie zapaliłam światło. Za późno na ucieczkę.
Powoli zbliżam się do blatu i stawiam butelkę. Mam się odezwać, czy wziąć kieliszek i wrócić do salonu? Jestem niezdecydowana i wciąż przerażona snem.
- Myślałem, że tylko ja źle sypiam. Ale to zapewne przez puste łóżko. A ty z czym masz problem? - odzywa się, przenosząc na mnie spojrzenie.
- Budzę się przez sny - wyznaje szczerze.
Czysta prawda. A ty jesteś powodem. Mężczyzna kiwa głową i podnosi się. Bez słowa podchodzi do witryny, aby podać mi kieliszek.
Posyłam mu wdzięczny uśmiech i napełniam kryształ. Czerwone wino obmywa ścianki kieliszka. Siadam na wysokim krześle, aby po chwili upić łyk.
Odstawiam naczynie na blat obok siebie i opieram głowę o rękę. Panuję cisza, przerywana tykaniem zegara. Zastanawia mnie, czemu nie rzuca kąśliwych uwag w moją stronę. Ale to i lepiej. Na prawdę mam teraz większe zmartwienie. A konkretnie dlaczego mam erotyczne sny z moim teściem w roli głównej. Nie lubi mnie. Traktuje chłodno. Z dystansem. A ja? Ja wariuję, bo widziałam go bez koszuli.
- Może tabletki nasenne? - proponuję nieśmiało. - Próbowałeś?
Nerwowo bawię się kieliszkiem. Delikatnie go przechylam, aby nie wylać czerwonego wina. Błądzę myślami w okół czegoś zakazanego. Mam dziwne wrażenie, że kiedyś mnie to zgubi...
- Daję sobie radę, Laillen - rzuca sucho i mierzy mnie wzrokiem. - Mogłabyś zakładać bieliznę? Czy bardzo chcesz mnie zdenerwować? - zaciska usta w cienką linie.
- Ja... emm - czuję jak cała robię się czerwona. Przecież nie jestem goła, mimo to, jednak mocniej zaciskam nogi.
Spuszczam głowę i poprawiam się na krześle. Delikatny materiał głaska moje uda. Przykładam do ust lampkę i tym razem od razu opróżniam całą jej zawartość.
- Prosiłem, abyś poszła się ubrać - odzywa się ponownie. W jego głosie słychać dogłębną irytację. Piorunuję mnie wzrokiem.
Na prawdę jestem skrępowana. Wkładam lampkę do zmywarki i prostuję się chcąc wrócić do sypialni. Myślałam, że wino mi pomoże. Czuję się jeszcze gorzej niż wcześniej.
- Miłej nocy - mruczę stając w drzwiach.
- Miłej nocy - bardziej czuję, niż słyszę, że stoi za mną.
Nie mogę ruszyć się z miejsca. Zamykam oczy i próbuje przywrócić się do porządku.
No dalej. Idź. Dlaczego stoisz? - myślę, czując ciepły oddech na karku.
- Coś się stało, pani Tomlinson? - pyta z grzecznością. Cholera. Znów zmienił mu się humor.
- Chyba.. - przykładam dłoń do czoła. -.. słabo mi - nie do końca jest to kłamstwo. Jego bliskość zwala mnie z nóg.
- Laillen? - łapie moje ramię, ewidentnie przestraszony.
- Wiruje .. - opadam na jego tors przymykając oczy.
Tracę kontakt z podłożem. Uświadamiam sobie, że trzyma mnie i niesie w stronę salonu, aby ułożyć na wygodnej kanapie. Otwieram oczy, ale zaraz ponownie je zamykam chcąc uniknąć światła które musiał zaświecić. Oddycham wolno i miarowo, leżąc. Przejmuje się?
Nie ruszam się przez chwilę. Gdy czuję, że zawroty minęły, łapię się oparcia i próbuj usiąść.
- Leż - popycha mnie lekko i wciska w rękę szklankę wody, którą zdążył przynieść.
Biorę ją do ręki jednak przez brak siły prawie połowę zawartości wylewam na siebie. Nie zdawałam sobie sprawy, że jestem tak osłabiona. Za dużo wrażeń jak na jeden wieczór. Louis podtrzymuje szklankę i pomaga mi się napić.
 - Do diabła z tobą Lai - mruczy pod nosem i podnosi mnie.
- Puść.. pójdę się położyć - mówię w miarę stabilnie.
- Dalej zapominasz, że nie przeszliśmy na ty - beszta mnie, niosąc w stronę mojej sypialni.
Stawia mnie pod drzwiami, a ja opieram się o ścianę. Jest mi zimno i szybko chce wejść pod kołdrę zdejmując ten mokry szlafrok.
- Dziękuję i przepraszam za kłopot - staram się stać prosto.
- Wracaj do łóżka. Już - mówi przez zaciśnięte zęby. Nerwowo przeczesuje palcami włosy. - Kładź się. Dobranoc - dodaje i odchodzi.
Mrugam oczami, zaskoczona jego tonem. Czuję się słabo i nie mam siły zastanawiać się, co tym razem zrobiłam źle.
Wchodzę do sypialni i rzucam na podłogę szlafrok, naciągam na siebie jakąś koszulkę i kładę się.
- Niall? - mówię szeptem.
- Hm - mruczy cicho w poduszkę.
- Niall.. - potrząsam jego ramieniem.
Budzi się i przewraca na plecy. Podpiera na rękach, patrząc na mnie zaspany.
- Źle się czuję - przysuwam się do niego.
Jest to prawda. Ciągle kołuje mi się w głowie. Nie mogę uwierzyć, że to przez pana Tomlinsona. Ten wieczór jest tak bardzo dziwny. Chciałabym zasnąć i odpocząć. Niall delikatnie bierze mnie w ramiona, całując po włosach.
- Co cię boli? Przynieść ci leki, wodę? - pyta, pocierając ręką moje plecy.
Kręcę przecząco głową i wdrapuję się na kolana męża. Moje nogi znajdują sie po dwóch stronach jego bioder. Oplatam jego szyję i opieram brodę na ramieniu blondyna.
- Przytul mnie - szepczę.
Chłopak bez słowa to robi. Wtulona w jego klatkę, głęboko oddycham, zamykając oczy. A w mojej głowie tylko jedne niebieskie oczy...ocean nie spokoju.
Widzę Twoje niebieskie oczy
Za każdym kiedy zamykam swoje
Sprawiasz że ciężko zobaczyć
Gdzie należę
- Kochasz mnie? - pytam chłonąc jego ciepło.
Sama nie wiem dlaczego od pytam. Jestem tego pewna, ale lubię słyszeć te dwa słowa z jego ust. Teraz to pomoże zapomnieć mi o kimś innym. Odrzucam od siebie te myśli i otwieram oczy. Jego tu nie ma. Jestem i mój Niall.
- Kocham, oczywiście, że kocham - całuje moje ramię.
Zamykam oczy i składam pocalunek na szyi blondyna. Miłość która od niego bije jest uzależniająca. Przez to tym bardziej gubię się w swoich ostatnich odczuciach.
Patrzę na beżową ścianę, jakbym szukała na niej odpowiedzi. Nic. Zero i pustka. Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie o wiele lepszy. Bez mętliku, który opanował moje myśli.
- Przepraszam ze cie obudziłam. - jeżdżę dłonią po jego nagim torsie. Musze się skupić na nim. To Niall jest moim mężem i to jemu mam poświęcać swoje mysli.
Żadnych niepotrzebnych fantazji. Wzdycham cicho, a ukochany składa pocałunek na moich ustach. Delikatnie przygryza dolną wargę. Kładę dłonie na jego policzkach i oddaje pocałunek. To zdecydowanie najskuteczniejszy lek. Przekręca nas. Cicho się śmiejąc, ląduję pod mężem, a moje włosy opadają na miękką poduszkę. Patrzę w jego roziskrzone oczy i tonę na dobre parę godzin...
~~~~*~~~~
Witajcie w 3. Zostawicie szczere opinię? Prosimy :)
Niech każdy kto dodaje komentarze anonimowe się podpisuje xx

niedziela, 25 stycznia 2015

|02| Fools Gold.

I tak, pozwoliłem ci wykorzystywać mnie od dnia, 
kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy.
Siedząc w czarnym mercedesie, Nialla przyglądam mu się. Blondyn stuka palcami o kierownicę, nucąc pod nosem piosenkę, która właśnie wypływa z radia. Bardzo łatwo jest się w nim zakochać. Blond włosy zawsze postawione do góry palcami co tworzy na jego głowie tak zwany artystyczny nieład co z garniturem wygląda niewiarygodnie seksownie. Jego niebieskiej oczy są tak cudowne, że patrzenie w nie niesie ze sobą wielkie ryzyko. Nieraz zastanawiam się co on we mnie widzi. Ja przy jego boku, jestem prawie niewidoczna. Mam brązowe włosy i nie byłam dawno u fryzjera. Dalej nie umiem przyzwyczaić się do tego, że w moim portfelu jest złota karta. To dziwna świadomość. Nie mieć nic i nagle mieć wszystko. Drogie ubrania, luksusowe restauracje i snobistyczne towarzystwo. Ciężko się przestawić.
Niall tłumaczył mi to już nie raz. Zasługuję na to i powinnam przyjąć tę wiadomość. Nic nie zmienię swoją niechęcią. Może ma rację. Nie wyszłam za biedaka, nie będę udawać że jest inaczej.
- Jak co minął dzień? - pytam przerywając ciszę w aucie.
Nie lubię milczeć. To irytujące, a Niall zawsze chętnie podejmuje dany temat. Tak jak teraz.
- Parę godzin na uczelni i jestem jak nowy - uśmiecha się szeroko.
- Cieszę się - od razu poprawia mi humor.
Kładzie rękę na moim kolanie, przez co czarna sukienka w groszki która wystaje spod płaszcza, delikatnie się marszczy. Lubię jego dotyk. To miłe uzależnienie. Dotyk i usta Nialla, które nie raz sprawiły ogromną przyjemność.
- A tobie, kochanie? - jego szept pieści moje ucho.
- Nie było najgorzej. - odpowiadam, chyba przekonując samą siebie.
Wspominałam już. Ojca Nialla nie było nawet na naszym ślubie. Od razu był przeciwko mnie. Nie akceptował tego, że wybrał mnie, ale nigdy nie wiem dlaczego. Jaki jest tego powód? Jeśli tak bardzo by mnie nienawidził, nie dostałabym pracy. A ja dostałam awans. Nie rozumiem dlaczego jego nastawienie tak bardzo się zmienia. Nie akceptuje mnie, ale pozwala nam mieszkać w swoim domu.
Ulica River Street jest najbogatsza. To właśnie tutaj w Liverpoolu, otaczają ją największe domy, ludzi którzy mają miliony na koniec. Między innymi właśnie ja tutaj mieszkam. Też jest to dla mnie nie mały szok.
Blondyn parkuje w przestrzennym garażu. Idąc do wejścia, mijamy kilka innych aut Nialla i jeszcze parę, należących do jego ojca. Mają niezłą kolekcję. Obaj są fanami motoryzacji i sportu. Dowodem tego są wyjazdy, co dwa tygodnie na korty tenisowe. Czasami jeżdżę z nimi. Nie stronię od sportu. Lubię zdrowy styl życia, lecz bez aż takiej przesady.
Dom...rezydencja...willa - wszystkie te typy, razem zmieszane - jest ogromna. Zbudowana z kamienia i drewna prezentuje się bardzo dobrze ze ścianami przeszklonymi.
Beżowe rolety znajdują się tylko w sypialniach. Jak przypuszczam pokój po lewej stronie jest sypialnią mojego szefa. Nigdy tam nie byłam. Nigdy nie byłam w skrzydle tego domu. Ale czy mam takie prawo?
Oprócz wielkiego podjazdu posiadają też wielki ogródek. Idealnie skoszona trawa. Zasadzone krzewy i młode drzewka. Wchodzimy po murowanych schodach i Niall otwiera mi mahoniowe drzwi. Przed nami rozciąga się podłużny przedpokój. Jest zaciemniony. Przy położonych panelach rozciąga się pasek diod oświetlających drogę. Schody z ciemnego drewna prowadzą do salonu. Beżowa kanapa pokryta kocem w kratę, brązowe fotele z poduszkami i niski stolik idealnie pasują do kremowych ścian. Prawie przy każdej Po ustawiane są półki z nieskończoną ilością półek. Kuchnia po prawej urządzona bardzo skromnie i to ona najbardziej mi się podoba. Szare blaty i białe szafki, czarna podłoga i taki... otaczający spokój?
Mężczyzna bierze mój płaszcz i odnosi do garderoby. Jest bardzo dobrze wychowany i to również mnie w nim ujęto. Pocieram rękoma ramiona. Czuję ciepło spowodowane tym, że Ella napaliła w kominku. Jest pokojówką. To naprawdę wielki dom i trzeba dużo czasu poświęcić, aby go posprzątać. Zdejmuję szpilki i biorę je do ręki. Posyłam mężowi uśmiech i kieruję się do naszej sypialni. Wiem, że za chwilę i tak będę musiała wrócić na obiad. Nasza sypialnia jest beżowa. Mamy ogromne białe łóżko z wieloma poduszkami. Dębowe panele idealnie z tym wszystkim kontrastują. Uwielbiam to miejsce. Zwłaszcza uwielbiam spędzać w tym łóżku długie, namiętne noce.
Opadam na łóżku i rozluźniam wszystkie mięśnie. Nareszcie...Zamykam oczy i odprężam się. Cisza, spokój. Nikt mnie nie denerwuje. W zasadzie rozumiem szefa. Ma wiele obowiązków. Nie może pozwalać sobie na głupie zabawy i odzywki. Swoją drogą, dziwi mnie że nikogo nie ma. Trochę jestem w tej rodzinie. Nigdy nie był z kimś. Na geja również nie wygląda, ale to podejrzane. Młody, przystojny, bogaty. Jest pracoholikiem więc to może być powód. Oprócz tego ciężki charakter i życie w ciągłym biegu.
W zasadzie ta odmiana zdecydowanie mi się podoba. Niall traktuje mnie bardzo dobrze. Jest troskliwy, kochany, czuły...Zbieram się w sobie i wstaję. Gdy wchodzę do jadalni stół jest już bogato nakryty. Siadam na krześle obok mojego męża. Całuje moją dłoń i uśmiecha się. Jest w swoim żywiole. Uwielbia jeść. Tylko jak dobrze jest ugotowane.
- Smacznego - życzę mężczyźnie.
- Smacznego kochanie - mówi i zaczynamy jeść. Jedno nakrycie wciąż jest puste.
Tak jest zawsze. Oboje zdążyliśmy się przyzwyczaić. Nigdy nie jemy razem. Przeważnie dlatego, że pracuje. Jednakże w niedziele zawsze siedzimy przy jednym stole. Wtedy mało się odzywamy, a ja to już w ogóle. Nie chcę go denerwować. Chociaż trochę mógłby się do mnie przekonać...
Odsuwam od siebie te myśli i delektuję się pysznym obiadem. Idealnie doprawiony kurczak ze złocistą skórką podany z puree z groszku i marchewki.
Ella jest bardzo młodą dziewczyną. Dokładnie w moim wieku. Jest ładna i zdolna. Nie raz to pokazuje, tworząc wymyślne dania w kuchni. Nie ma studiów, ale ja przecież też. Całkowicie poświęca się ulubionemu zajęciu. Może jestem trochę zazdrosna, bo ona naprawdę jest...piękna.
Jednak nie da się jej nie lubić. Jest kochana i bardzo życzliwa.  Nie raz dotrzymuje mi towarzystwa. Jest jedną z dobrych koleżanek. Ma świetny gust, dlatego często zabieram ją na zakupy. Pomaga mi.
Słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Prostuję się na krześle i biorę głęboki oddech. Pan Tomlinson wrócił. Ciche kroki, szmer. Wchodzi do salonu.
Nowe pieniądze, garnitur i krawat
Mogę czytać z ciebie jak z magazynu
Skupiam wzrok na jedzeniu przed sobą. Nagle zauważam jak bardzo jest interesujące. Chcę zjeść i jak najszybciej się ulotnić. Jednak wiem, że jak do nas dołączy, nie będę mogła tego zrobić. Kultura wymaga poczekania, aż każdy skończy.
- Witaj Niall - mówi, rozpinając marynarkę, którą zdejmuje i odwiesza na krzesło.
Siada, a Ella ulatnia się pośpiesznie do kuchni, aby podać do stołu.
Blondyn odpowiada mu jedynie skinieniem głowy i przykłada do ust kryształową lampkę z bardzo drogim, czerwonym winem.
- Miałeś dzisiaj przedstawić mi plan inwestycji. Pamiętaj, aby wpaść jutro do firmy. Uzgodnimy to z zarządem. Ta szkoła muzyczna to ciekawy pomysł - zamyśla się i wzdycha. - Tak, zdecydowanie.
- Ja mam tylko takie pomysły. - odpowiada mój mąż.
Zauważam kątem oka, że jego ojciec uśmiecha się i rozpina spinki od mankietów. Mają wygrawerowane inicjały. Biorę mały łyk wina i przypominam sobie rozmowę o intercyzie. To był jedyny moment, kiedy mężczyzna mnie bronił. Uznał, że jeśli to podpiszemy, pokażemy, że sobie nie ufamy. Niall później długo mnie przepraszał. Szybko o tym zapomniałam. Naprawdę nie chodzi tu o pieniądze, choć wiem że mało kto mi uwierzy. Kocham Nialla i to dlatego za niego wyszłam.
Poznaliśmy się przez moją przyjaciółkę Giovannę, z którą wynajmowalam nieduże mieszkanie. Wtedy jeszcze szukałam pracy. Miała chłopaka Zayna, zresztą dalej są razem, i kiedyś wpadł do nas wraz ze swoim przyjacielem. Tak. Właśnie. Z Niallem. Poznaliśmy się. Powiedziałam mu o problemach z pracą. Oświadczył, że firma jego ojca szuka asystentki i tak wszystko się połączyło.
Teraz nie wyobrażam sobie wieczoru bez niego. Rozmów, śmiechu i tej opiekuńczości z jego strony.
Mój kochany. Patrzę na niego z miłością, kiedy kończy jeść deser. Sama nawet nie zaczynam swojej porcji. Ostatnio wydaje mi się że przytyłam i muszę uważać na swoją dietę. Chcę być atrakcyjna. Długo musiałam przekonywać samą siebie, że nie jestem taka nijaka.
To naprawdę trudne zadanie. Ale teraz jestem bardziej pewniejsza siebie.
~~~~~~~~
Ella McCartney
Witamy w dwójce :D Proszę, zostawcie komentarze :)

czwartek, 22 stycznia 2015

|01| Ours.


Stoję przed wielkim lustrem, jeszcze większej łazienki, w biurze. Stresuję się jak nigdy dotąd. Moje niebieskie oczy są dziś wyjątkowo duże. Strach? Oczywiście. Niepokój? Tym bardziej. A wszystkiego powodem jest moja praca. To dzisiaj przechodzę na stanowisko samego prezesa Tomlinson Developer Inc. Największy budynek ze szkła i stali, jaki może znajdować się w centrum Liverpoolu. Świetnie zaprojektowany i wyposażony w najnowszy sprzęt. Pracuje tutaj tyle niezliczonych dla mnie osób. Nie znam chociaż jednej czwartej. Przez pół roku byłam sekretarką kierownika zupełnie innego działu. Miałam bardzo dużo zajęć, ale dobrze zarabiałam. Nie wiem dlaczego zostałam przeniesiona, lecz przez to stworzyły się plotki. Viera zwolniona, aby jej miejsce zajęła Laillen Tomlinson - Maxwell.
To jest temat, którym żyje nie tylko firma, ale i media. Syn bogatego
biznesmena, student Akademii muzycznej, poślubił nijaką sekretarkę. Kim ja jestem przy nich? Ale to on mnie wybrał i uszczęśliwił.
Biorę głęboki oddech i przeczesuję palcami jciemne włosy. Na moich policzkach pojawia się rumieniec ale spowodowany jedynie nerwami. Nie mogę sobie pozwolić na dłuższą przerwę. Mój szef powinien zaraz się pojawić. Jak zawsze punktualny. Tego chyba najbardziej nie cierpi. Spóźnień. Nie chcę sobie nagrabić pierwszego dnia pracy na nowym stanowisku.
Przyciski w windzie i poranne powietrze. 
Cisza nieznajomych sprawia, że chcę pójść schodami.
Przechodzę do biurka, na którym stoi laptop, telefon oraz dokładnie poukładane teczki. Na razie nie mam nic, co mogę sobie zarzucić. Odsuwam wygodne, szare, krzesło i siadam. Biurko posiada kontuar, za którego niestety ledwo mnie widać. Za to ja mam lepszy widok na szklaną ścianę, za którą maluje się rozłożysta panorama Liverpoolu. Po prawej stronie znajdują się drzwi z jasnego drewna, za którymi skrywa się gabinet prezesa. Jeszcze nigdy tam nie byłam. Nawet rozmowę kwalifikacyjną przeprowadzaliśmy w zupełnie innej sali. Przystosowanej do takich spotkań. Cenił prywatność i wpuszczał tam tylko pojedynczych kontrahentów. Słyszę dźwięk otwieranej windy i wiem, że pan Tomlinson właśnie wchodzi na korytarz piętra. Prostuję się i poprawiam okulary, które są mi niezbędne do pracy przy komputerze.
Odwracam delikatnie głowę, widząc jak w grafitowym, eleganckim garniturze, zbliża się do kontuaru, zwilżając językiem dolną wargę. Brązowe włosy, które w domu często układa niesfornie, dzisiaj są lekko zaczesane do tyłu. Nie widziałam go dzisiaj. Mimo że dzielimy jeden dom, ogromny dom, to wychodzę z niego wcześniej. Ja i mój mąż mieszkamy w prawym skrzydle, jego ojciec w lewym. Mamy wspólną kuchnię oraz salon. Ot, to co nas łączy.
- Dzień dobry, Laillen - rzuca rzeczowo i wyciąga rękę po listę, którą codziennie będę musiała przygotowywać.
To szkic spotkań, bo mogą się one zmienić w każdej chwili. Ktoś  zawsze może zadzwonić i umówić się na kolejne.
Przez chwilę zastygam bezruchu i zastanawiam się, gdzie mogłam to położyć. O nie. Zaczynam panikować. Przerzucam teczki z miejsca na miejsce, robiąc mały bałagan. Mój oddech przyśpiesza, gdy okazuje się że nie mogę tego znaleźć. Na policzkach na pewno już pojawiły się czerwone rumieńce. Jestem zazenowana tą sytuacją. Jak mogłam to gdzieś schować? Powinno leżeć na wierzchu. Czuję uścisk ręki. Przenoszę wzrok na pana Tomlinsona który trzyma moją, trzęsącą się dłoń.
- Poszukaj tego na spokojnie i przynieś do mojego gabinetu - mówi wolno, przez co dokładnie obserwuję ruch jego malinowych warg. - Poproszę kawę. Mam nadzieję, że znajdziesz cukier - dodaje ironicznie i odchodzi od mojego biurka, kierując się do gabinetu.
Drzwi zamykają się za nim, a ja siadam zaskoczona i zmieszana. Jego uwaga...Świetnie. Ten dzień nie rozpoczyna się dobrze.
Kawa. Miałam zrobić kawę. Przytomnieję i zrywam się z krzesła. Wręcz biegnę co jest nie małym wyczynem w tak wysokich szpilkach jakie na sobie mam.
Kuchnia jest niewielkim, szarym pomieszczeniem wyposażonym w białe meble. Jeszcze z niej nie korzystałam. Na dole mieliśmy pokój gospodarczy.
Uświadamiam sobie,  że nie mam zielonego pojęcia o tym jaką kawę pija mój szef. Postawiam więc zrobić taką jaką najbardziej lubi mój mąż licząc,  że będzie mu smakować. Przecież w pewnym sensie mają podobne gusta. Może...Parzę kawę, nerwowo stukając palcami o blat. No już, proszę. W między czasie zastanawiam się nad tym gdzie położyłam listę. Na pewno ją przygotowałam.
Zagryzam mocno wargę powstrzymując krzyk rozpaczy. Przecież dzisiaj wszystko miało być bezbłędnie. Wyspałam się. Miałam dobry humor. Byłam nastawiona psychicznie. Teraz wszystko szlag trafia.
Biorę do ręki elegancką filiżankę i kończę parzenie kawy. Idąc do gabinetu pana Tomlinsona, nie mogę powstrzymać drżenia rąk. Dlaczego tak się denerwuję? Prawda jest taka, że mój szef nie traktujemy nie ulgowo. Nawet w domu. Nie okazuje niechęci, lecz wiem że nie przepada za moim towarzystwem.
To bardzo stresuje i jest powodem tego iż cały czas zastanawiam się co zrobiłam źle. Biorę głęboki oddech i pukam.
- Proszę - słyszę.
Wchodzę do środka i automatycznie się rozglądam. Gabinet jest duży, lecz pusty. Kilka regałów z idealnie ustawionymi segregatorami, kanapa, stolik oraz szerokie dębowe biurko, przy którym siedzi mój szef i teść. Opiera ręce o biurko i bawiąc się długopisem, czyta dokument.
Zaraz na wejściu prostuje się i idę w jego kierunku w myślach błagając bym się nie potknęła. Droga jest prosta. Wyłożona szarą wykładziną. Więcej pewności siebie Lai. Brunet podnosi głowę i patrzy na mnie, gdy ostrożnie stawiam filiżankę.
- Pana kawa - staram się brzmieć spokojnie i opanowanie. Odstawiam naczynie i ponownie się prostuję.
- Widzę, że nie herbata - rzuca krótko. - Dziękuję. Przynieś mi listę i wracaj do pracy - wraca wzrokiem do dokumentu. Mój kierownik był surowy, ale teraz mam poważnie pod górkę. I każdy kto myśli, że mam łatwo, jest w wielkim błędzie.
Kiwam głową czego pewnie i tak nie zauważył po czym opuściłam jego biuro. Od razu biorę się za szukanie tego cholernego świstka. Przecież musi gdzieś tu być.
Zależy mi, aby już dzisiaj nie popełnić żadnego błędu. Kartkę odnajduję pod swoim biurkiem. Całe szczęście.
Wstaję z kolan i odgarniam kosmyk, który musiał wypaść spod wsuwki którą wzmocniłam idealnego koka na mojej głowie. Wygląd mam nienaganny. Wiem jak odpowiednio ubrać się do pracy. Idę w stronę gabinetu, ponownie tego dnia. Prezes sam otwiera mi drzwi, rozmawiając przez telefonu. Kiedy zabiera mi kartkę, nasze palce stykają się przez moment. Dziwne uczucie..
Przełykam ślinę i przyciągam dłoń do klatki piersiowej. Staję z nogi na nogę. Chyba powinnam juz iść.
Tak. Zdecydowanie powinnam to zrobić. Odwracam się i szybkim krokiem wracam do swojego miejsca pracy. Kiedy po godzinie w biurze pojawia się klientka, informuję o tym pana Tomlinsona. Przyjmuje ją bez problemu. Ja sama troszkę ogarniam swoje zadania. Nie jest to trudne. Będę musiała się przyzwyczaić do większej ilości pracy. Zależy mi na tym, aby tu zostać. Mimo tego, że jesteśmy rodziną, nie liczę na to,  że bez problemu zachowam posadę. Mój teść zdecydowanie nie będzie miał skrupułów by znaleźć na moje miejsce kogoś innego. Tu jestem pracownikiem. To wszystko.
Muszę się starać jak każdy inny i będę to robić. To moje postanowienie. W połowie dnia, komórka leżąca na biurku zaczyna wibrować. Na wyświetlaczu pojawia się imię "Niall."
Uśmiech wędruje na moje usta. Sięgam po urządzenie i przeciągam palcem odbierając.
- Cześć kochanie.
- Dzień dobry - słyszę jego pogodny głos. - Jak mija dzień pracy na nowym stanowisku?
- Szczerze to... ciężko. - pierwszy raz od piątej rano pozwalam sobie na zgarbienie się.
- Tak? Ale wiesz, możesz rozlać kawę na jego koszulę. Tak przy okazji - śmieje się, co jest charakterystycznym dźwiękiem. Niall zazwyczaj ma bardzo dobry humor i jest pozytywnie nastawiony do życia. Potrafi znaleźć rozwiązanie z każdej sytuacji.
- Przyjedziesz po mnie? - pytam z nadzieją. Od razu poprawił mi humor.
- Przyjadę. Jasne, że przyjadę. O której Lai? - słyszę,  że otwiera dom. - Właśnie wróciłem z zajęć.
- Kończę o czwartej więc... piąta? - przygryzam wargę i zakładam nogę na nogę.
Na razie jestem pewna, że mogę rozmawiać. Chwilowa przerwa. Przecież i tak nikt nie zobaczy.
- Piąta - zgadza się ze mną. - Będę o piątej. Wracaj do pracy, kochanie.
- Kocham Cię. - żegnamy się jeszcze chwilę i odkładam telefon.
Przysuwam się do biurka i przeglądam skrzynkę pocztową firmy. Jednakże wiadomość dostaję na swój mail. Zaskoczona otwieram szerzej oczy, widząc adres prezesa.
Od: Louis Tomlinson
Do: Laillen Tomlinson
Czytam pierwsze dwie linijki. Zapomniał o drugim nazwisku...A może napisał tak celowo? Ale po co?
"Myślę, że jest odpowiednia pora, aby wybrać się na lunch. Może iść pani ze mną, pani Tomlinson. W zasadzie odmowa byłaby niestosowna".
Jestem na prawdę szczerze zdziwiona. Nie mam pojęcia co to ma znaczyć. Myślałam, że najchętniej to zamknąłby mnie tu żebym pracowała bez przerwy. Jeszcze raz czytam wiadomość. Nic mi się nie wydaje. Ewidentnie prosi, abym zrobiła sobie przerwę i poszła z nim na obiad.
Zbieram się w sobie i odpisuję.
Od: Laillen Tomlinson
Do: Louis Tomlinson
" Myślę, że równie niestosowne jest pisanie do mnie z taką propozycją podczas gdy przebywasz zaledwie kilka metrów ode mnie Szanowny Tato. "
Dopiero po wysłaniu wiadomości analizuje jej treść. Od razu zaczynam żałować, ale jestem dobrze wychowana, a mnie zdenerwował.
Biorę głęboki oddech. Zirytuję go, czy obejdzie się? Nie chcę zostawać po godzinach. Mam lepsze zdjęcia. Chociaż i tu i tam, będziemy blisko.
Od:Louis Tomlinson.                             
Do: Laillen Tomlinson.
,,Nie przeszliśmy na ty. Nie zapominaj o tym. A i byłbym skłonny przypomnieć co, że tu jedynie dla mnie pracujesz. Twoim obowiązkiem jest wykonywanie moich poleceń. Nie będę się tłumaczył z tego, dlaczego do ciebie piszę, pani Tomlinson."
Ledwo powstrzymując się od kilku życzliwych słów jakie bardzo chcę mu napisać, po prostu ignoruje wiadomość i wyłączam pocztę wracając do pracy. Muszę się opanować. Spokój jest najważniejszy. Poprawiam okulary, które cały czas zsuwają się z mojego nosa. Cholera, czemu tak bardzo wyprowadził mnie z równowagi? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, kiedy wychodzi z gabinetu rzucając mi jedynie chłodne, a zarazem ostre spojrzenie. Przywołuje windę i cierpliwie na mnie czeka. Prostuję się na skórzanym fotelu i intensywnie wpatruje w dokumenty przed sobą. Nie ma mowy. Niech mnie zapyta jak kulturalny człowiek za którego niby się ma.
- Laillen, nie będę się z tobą bawił jak z dzieckiem. Dostałaś polecenie, więc teraz je wykonaj. Chyba, że chcesz mnie zdenerwować i sprawić, że nie będę miły - mówi donośnie przeczesując palcami włosy.
- Właśnie o to chodzi. Nie jest pan miły.
- Dobrze. Nie licz więc na to, że zgodzę się na jakąkolwiek twoją prośbę - ostrzega. - Jeśli takie warunki pracy ci odpowiadają, to jedynie muszę ustąpić kobiecie - prycha i wywraca oczami. Po chwili metalowe drzwi zamykają się za nim.
Zrezygnowana uderzam głową o biurko. Robi mi się głupio. Koncentruje się na swojej pracy postanawiają przeprosić mężczyznę gdy wróci. Wiem, że ja i on mamy trochę racji. Mógłby być milszy, ale to mój szef. Nie mam na to wpływu. Jest taki młody, a taki ...lodowaty. Zamknięty na uczucia.
Może to właśnie to jest profesjonalizm. Wysłałam nadaną pocztę i Teraz biorę się za porządkowanie faktur. Skupiam na tym swoje myśli, aby nigdzie nie odbiegać. Wystarczy mi wrażeń na dzisiaj. Jeszcze dwie godziny do czwartej i pan Tomlinson wyjdzie pewnie do domu. Na pewno nie zabierze mnie ze sobą. Znając jego sympatię...Kręcę głową i odkładam fakturę. Mąż po mnie przyjedzie. Nie muszę się o to martwić. Zegar tyka nad moją głową. Telefon co chwila dzwoni, a ja staram się wyrabiać w umawianiu spotkań i udzielaniu informacji. Gdzie on do cholery jest?!  Poleciał do Tokio na ten lunch?
Denerwuję się odkładając telefon. Wchodzi do środka z dwoma mężczyznami. Przez chwilę dyskutują o czymś na środku holu. Wstaję, gdy przechodzi obok mojego biurka i mocno zagryzam wargę czując zdenerwowanie.
Masz wszystkiego pod dostatkiem
A twoje czyny są wyraźniejsze niż słowa
- Możesz wykasować trzy spotkania. Załatwiłem je. Moore, Sandler i pan Matt Edwards - rzuca sucho nawet na mnie nie patrząc.
- Tak proszę pana - mówię na wydechu.
- Kończysz za półtorej godziny - zerka na zegarek i mruczy coś pod nosem. - Ile zostało spotkań? Dzwonił ktoś z Interprice Holdings?
- Dzwoniła jedynie pani Brooks. Prosiła by się pan z nią skontaktował.
Kiwa głową i bierze ode mnie notatkę z numerem telefonu. Kieruje się do gabinetu, ale zawraca.
- Jeśli zadzwonią stamtąd, od razu mnie przekieruj. Nie ważne, czy dzisiaj, czy jutro, tak? - patrzy na mnie magnetycznie, chłodnym spojrzeniem.
- Oczywiście. - kiwam głową.
Brunet stuka palcami o kontuar i przygryza wargę. Jednak nic nie mówi, tylko odchodzi wracając do swojego gabinetu. Siadam, biorąc głęboki oddech.
Gdy jest za pięć czwarta,  staję pod drzwiami jego biura i niepewnie pukam.
- Proszę - słyszę odpowiedź. Naciskam klamkę i wchodzę do środka. Szef siedzi za stertą dokumentów.
- Chciałam tylko.... Zaprosił mnie pan na lunch, a ja zachowałam się bardzo źle więc.. przepraszam - nerwowo staję z nogi na nogę.
Podnosi na mnie wzrok, po czym opiera się wygodniej w fotelu. Milczy, co jest krępujące. Cały czas na mnie patrzy. Czuję się nie komfortowo.
- Możesz wracać do domu - mówi cicho i pochyla się nad dokumentami. - Tylko to był ostatni raz.
- Umówiłam się z Niallem na piątą, więc zostanę jeszcze chwile. - odpowiadam i szybko wycofuję się.
Wracam do swojego biurka. W porządku. Może sytuacja została załagodzona. Tata Nialla nie jest jego biologicznym ojcem. Sam miał 21 lat, gdy go adoptował. Mój mąż miał wtedy 11.
Nigdy nie pytałam Nialla o jego rodzinę. Wiedziałam tylko tyle ile chciał mi powiedzieć.
Nie narzucałam się. Jeśli chcę o czymś wspomnieć, to to zrobi. Nie naciskam.
Jest za pięć piąta, a Louis jeszcze nie wyszedł. Pewnie musi zostać dłużej. Chowam wszystko i i wyłączam komputer.
Wstaję, aby zebrać rzeczy do torebki. W sumie dzień nie skończył się tak tragicznie. Zawsze mogło być gorzej. Mógł mnie na przykład zwolnić. Tego bym nie chciała. Jesteśmy jak ogień i woda...
Nie mogę narzekać. Podchodzę do szafy i wyciągam płaszcz. Wkładam na ramiona niebieski materiał, a potem zapinam guziki. Telefon w mojej kieszeni wibruję i wiem, że Niall czeka już na dole. Biorę torebkę, ostatni raz zerkając na zamknięte drzwi od gabinetu. Później wychodzę.
~~~~~~*~~~~~~~
Cześć. Witam w 1 rozdziale. Jak uprzedzałam to opowiadanie
będzie miało dużo scen.
Jeśli czytacie to zostawcie komentarz. To wy motywujecie
do dalszej pracy :)
Mam pytanie. Jeśli ktoś jest chętny i może powysyłać na TT paru osobom link, to będziemy
wdzięczne, dobrze? Proszę.
~A&K

wtorek, 20 stycznia 2015

Prolog

Moje nawiedzone płuca, duch w prześcieradle. Wiem, że jeśli jestem na Tobie, Ty mnie nawiedzisz.
Mój grzeszny język. Gdzie on będzie? Błądzę rękoma po twoich plecach i wzdycham, kiedy przyśpieszasz. Gorące pocałunki, które składasz, rozpalają mnie na nowo. Chcę więcej. Tak można? Grzeszymy, gdy nasze ciała są jednością. Grzeszymy, gdy chcemy się jeszcze bardziej. Nie mogę myśleć. Nie jestem w stanie. Twoje usta dotykają moich. Jesteś światłem, jesteś nocą. Jesteś kolorem mojej krwi. Jesteś lekiem, jesteś bólem. Jesteś jedyną rzeczą, której chcę dotykać. Nigdy nie wiedziałam, że to może oznaczać tak wiele, tak wiele. Daj mi swą miłość i całą swoją nienawiść. Opowiedz mi kłamstwa w 50 odcieniach. Połóż mnie na chwilę. Pozwól zagubić się w szarości.
Pragniesz mnie? Idę wzdłuż korytarza. Jesteś szczęściarzem, sypialnia jest moją ucieczką. Daj mi klapsa! Jestem przypięta do drzwi. Całuj, Gryź, pieprz mnie.
Tracisz zmysły? Ja również.
Weź mnie...
Jeszcze raz...
Biorę oddech.
Jeszcze raz draniu..
Więc kochaj mnie jak potrafisz, kochaj mnie jak potrafisz. Kochaj mnie tak jak potrafisz, kochaj mnie tak jak potrafisz. Dotknij mnie, jak to robisz, dotknij mnie, jak to robisz...
Leżę na podłodze, nawet nie próbuj przestawać,chcę więcej. Uwielbiam paznokcie wbijające się w moją skórę. Przełykam moje grzechy. Tylko Ty sprawiasz że moje serce bije jak oszalałe/
Mów mi...
Co tylko chcesz...
Mów mi...mów mi tato.


****
Jeśli ten prolog cię zachęca, skomentuj i zostań na dłużej.
W tym opowiadaniu będzie duża ilość scen łóżkowych.
Każda opinia jest na wagę złota :)
Jeśli chcesz być informowany - dodaj się do zakładki 
Miłego wieczoru
~A&K